Twitter

Świat ubożeje w wydarzenia

czwartek, 22 grudnia 2005

Zbliżają się święta, świat na szczęście ubożeje w wydarzenia i człowiek w sposób niemal naturalny odizolowuje się od sfery zawodowej. Z drugiej strony tak się akurat składa, że mam w rodzinie samych ekonomistów i prawników. Dlatego w sposób naturalny rozmawiamy i w tym okresie o pracy.

Jeśli chodzi o święta Bożego Narodzenia, to jesteśmy rodziną bardzo tradycyjną. Po pierwsze, jest to czas, kiedy rzeczywiście są wszyscy razem i nie ma od tego odstępstw. Po drugie, wszystko robimy i przygotowujemy sami. Nie wchodzi tu w grę żadne zamawianie potraw czy ich kupowanie. Na szczęście mam dzieci, również te „przyszywane” w postaci synowej i zięcia, które z radością mi pomagają. Wszystkie one świetnie gotują, więc przygotowywanie się do świąt nie wiąże się dla mnie z żadnymi wielkimi zadaniami.

Osobiście, tradycyjnie robię dwie podstawowe rzeczy. Pierwszą jest kompot, a zrobienie dobrego kompotu wcale nie jest taką prostą sprawą. Drugą potrawą, którą zawsze przygotowuję, są prawdziwki w cieście. Moja córka prowadzi całą listę przyrządzanych potraw, a każdy z nas jest z nich skrupulatnie rozliczany. Córka zajmuje się też sałatkami bądź śledziami, syn natomiast specjalizuje się w rybach i zwykle przygotowuje jakąś na gorąco. Potraw jest tyle, ile być powinno na polskim stole i wszystkie są tradycyjne.

Zazwyczaj wszyscy przyjeżdżają dużo wcześniej i wspólnie przygotowujemy całą tę odświętną atmosferę. Mam duży dom, więc wszyscy po wigilii zostają na noc. Staram się też zaprosić na święta naszą dalszą rodzinę, tę z którą widujemy się rzadziej. W ubiegłym roku było fantastycznie, gdyż z Toronto przyleciała ze swoimi dziećmi moja siostra.

W przeciwieństwie do wielu znajomych mi kobiet, nie mam odczucia, że gdy skończę zastawiać stół, nie jestem w stanie już zamienić ze zmęczenia z nikim słowa. Nigdy po żadnych świętach nie czułam się przepracowana. Oczywiście, że kiedy dzieci były mniejsze, to było trudniej, ale dzisiaj to one ponoszą za nie odpowiedzialność. Moja synowa, która jest architektem, przygotowuje co roku dekorację i zawsze jest tak, że z góry ustala kolor. Te kolory co roku się zmieniają. Do wybranego koloru my natomiast musimy się odpowiednio dostosować. Jeśli więc powie, że w tym roku obowiązuje czerwono-złoty, to wszyscy muszą być podobnie ubrani. To są zasady i zwyczaje, bez których człowiek się gubi.

Większość rodzin w Polsce nie ma za długiej historii, a ich tradycje nie trwają dziesiątek czy setek lat. Moja rodzina jest akurat takim typowym przykładem. Kiedy jeżdżę do swoich przyjaciół do Francji czy Szwajcarii, to pokazują mi na przykład, że tu jest biblioteka dziadka, że tu są jego książki sprzed dwustu lat. To tworzy właśnie takie poczucie ciągłości, której nam niestety brakuje. Moi rodzice poza garstką zdjęć nie mieli nic, co dawałoby poczucie ciągłości rodzinnej, przywiązania do korzeni. Staram się trochę to wszystko nadrobić. Ten mój dom pozwala na zebranie się całej rodziny, a ja staram się przestrzegać zwyczajów. Nawet, jeśli te zasady mają dopiero piętnaście czy dwadzieścia lat, to już są i wiem, że moje dzieci czy wnuki będą je kontynuować.

To, co mnie się kojarzy ze świętami, to wspólne rozmowy, śpiewanie. Ważna jest nawet sztuka pakowania prezentów, co w Polsce jest pewną nowością. Mój dom jest w lesie, a ostatnio jest dużo śniegu. To wszystko tworzy naprawdę wyjątkową atmosferę. Pamiętam, że właśnie taką atmosferę staraliśmy się stworzyć w Stanach, kiedy byliśmy całą rodziną na emigracji. To jeszcze wyraźniej pozwoliło zauważyć, jak człowiek mocno jest przywiązany do tradycji i jak ona jest dla niego ważna. W Polsce często te tradycje są lekceważone.

Staraliśmy się prezentować naszą kulturę świąt tam, gdzie mieszkaliśmy i dla wielu osób był to pierwszy raz, kiedy mogły zetknąć się z polską kulturą. Tak samo myśmy uczestniczyli w zwyczajach innych. Tradycja jest niewątpliwie bardzo ważna i współczuję ludziom, którzy mówią, że nie czują potrzeby, by ją podtrzymywać. Z drugiej strony, należy sobie zdawać sprawę, że to co dla nas może być najważniejsze, dla drugiej osoby wcale nie musi być ważne.

Kiedy wspominam święta z mojego domu rodzinnego, mam świadomość, że na pewno nie były aż tak urozmaicone jak teraz. Nie miały dzisiejszej wystawności. To, co pamiętam, to zbitek kultur. Moi dziadkowie pilnowali bardzo przestrzegania tradycji z Wołynia, a więc na stole zawsze musiała być kutia. Było też mniej prezentów, ale mimo to święta nie były mniej szczęśliwe.

Czasami jest tak, że gdy więcej jest pieniędzy, to ginie to, co najważniejsze. Osobiście w święta jestem bardzo oszczędna, jeśli chodzi o prezenty, gdyż kiedy dostaje się ich dziesięć, to tracą na znaczeniu. Jeżeli daję prezenty, to są to głównie książki. Chyba, że akurat przed świętami jestem gdzieś za granicą, to kraj w którym jestem, wpływa na to, że kupuję coś miejscowego. Nigdy też nie kupuję prezentów w ostatniej chwili. I bardzo nie lubię praktycznych prezentów, nie lubię sama ich dostawać i nie lubię takich dawać innym.

Mnie samej jako prezent sprawiłby mi przyjemność na pewno jakieś książki. Bardzo chętnie muzyka. Święta to taki czas, kiedy wreszcie mogę sobie poczytać. Mam nadzieję, że w tym roku dostanę płytę z koncertem fortepianowym Blechacza. To wyjątkowo zdolny chłopak. Większość rodziny wie, co lubię i wokół tego stara się krążyć. Aprzy łamaniu się opłatkiem życzyć będę rodzinie i przyjaciołomtego, co często jest lekceważone, a tak naprawdę najważniejsze, czyli zdrowia. Wszystkie sprawy materialne lub duchowe pozostają nieistotne, gdy okazuje się, że tego zdrowia nie ma. Tego będę też życzyła i sobie.

cdn


 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI