Twitter

Po prostu żałość

piątek, 17 listopada 2006

Brałam udział niedawno w panelu w Helsinkach. Zaimponowali mi tam przywódcy tych małych krajów nadbałtyckich. To naprawdę budzi wielki szacunek... ci wszyscy prezydenci, premierzy... Tam jednak selekcja przywódców wygląda inaczej niż tutaj. Trudno sobie wyobrazić, żeby został wybrany ktoś, kto nie ma dobrej edukacji, nie zna języków, nie potrafi przygotować jakiejś strategii, która się wpisuje w to, co się dzieje na świecie. A w Polsce mam jednak do czynienia z negatywnym doborem, w którym zaczynają górować takie cechy, jak właśnie brak strategicznego myślenia, mówienie o projektach przy braku umiejętności ich realizowania, brak konsekwentnej pracy, rzucanie się dzisiaj na jedno, jutro na drugie, brak odpowiedzialności za słowo, szukanie wrogów a nie sojuszników, brak akceptacji dla sukcesu. Bardzo ostrożnie staram się podchodzić do czegoś takiego jak cechy narodowe, ale coś w tym jest. Teraz, gdy mamy taki fantastyczny czas, aby iść do przodu, my nie umiemy tego wykorzystać.

Gdy słuchałam w Helsinkach wystąpień na temat strategii państw nadbałtyckich w dziedzinie polityki energetycznej, edukacji, ochrony środowiska, to widać było, jak to wszystko jest przemyślane, policzone, jak oni patrzą, co się dzieje naokoło. Jaka tam się toczy debata i jakie przynosi wyniki. I przepaść między nami rośnie. Tutaj przez ostatni rok nie miałam okazji słyszeć ani razu od naszych kierowników życia publicznego, jak ta Polska ma wyglądać za lat pięć czy dziesięć. Z kim my idziemy? Z kim nam nie po drodze? Na co stawiamy? Dokopujemy się do tego, co tam jakiś pan Iksiński powiedział w roku 1989, jakby to dla tych, którzy dzisiaj wyjeżdżają i szukają pracy gdzie indziej, miało jakiekolwiek znaczenie. Wydaje mi się, że my naprawdę nie wiemy, co jest ważne. Nie mamy tego otwartego spojrzenia na świat, umiejętności korzystania z tego, co już gdzieś ktoś wymyślił. Nie da się wziąć tylko biało-czerwony sztandar i krzyczeć: chodźcie z nami! Dzisiaj trzeba przede wszystkim wiedzieć, jak wykorzystać swoje mocne strony, jak pochować te słabe. A my akurat na odwrót.

Przedstawiciele innych krajów mówili w Helsinkach o tym, jakie przygotowują zachęty, by Polacy przyjechali pracować właśnie do nich. To ja się pytam, gdzie są zachęty do tego, żeby oni pozostali tu, w Polsce. Po prostu żałość, żałość. A chodzi nie tylko o pieniądze, ale i o brak jakiejkolwiek perspektywy.

A to, co się dzieje na rynku pracy, zaczyna być bardzo niebezpieczne. Przedsiębiorcy już wszędzie sygnalizują, że brak ludzi staje się coraz większym problemem.

Rozmawiałam w pociągu z szefem Warsu, takim szalenie oczytanym i z bardzo jasnymi poglądami na wszystko. I on właśnie powiedział, że w ciągu sześciu dni jazdy tym wagonem było dziewięć osób, które miały przyjść do pracy i wszystkie dziewięć zwiały. Praca w Warsie nie wymaga chyba ani jakichś szczególnych umiejętności, ani nie jest bardzo ciężka, ale po prostu dzisiaj jest tyle możliwości zatrudnienia w Polsce i gdzie indziej, że okazuje się, iż przy tym, co on może zapłacić, a pewnie niewiele, po prostu nie było chętnych.

Polska dysponuje niewiarygodnym potencjałem. Co roku wypuszczamy na rynek więcej młodych, wykształconych ludzi niż wszystkie kraje Unii Europejskiej razem wzięte. Czy jesteśmy w stanie tak przygotować programy edukacyjne, żeby oni byli kształceni w tych dziedzinach, które są niezbędne? I nic się o tym w ogóle nie mówi. Mówimy o tym, jak teraz w szkołach będziemy latać i zabierać uczniom komórki. Kompletne zawracanie Wisły kijem. Zniszczyliśmy już wszystkie autorytety i się dziwimy się, że uczniowie nie szanują nauczycieli. A jak mają szanować, skoro udało nam się wdeptać w ziemię już wszystko – w dziedzinie kultury, polityki, edukacji. Gdy się zabija autorytety i ekspertów, to tworzy się właśnie taka wielką przestrzeń dla pustych, populistycznych haseł. I to się skończy na ulicy.
 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI