Twitter

Kostarykańczycy

wtorek, 12 grudnia 2006

Nawet w Kostaryce oczywiście nie mogłam uciec od swego myślenia – o ekonomii, o polityce. Oni w 1992 roku postanowili, ze pójście ścieżką dotychczasową, to znaczy uprawy bananów, mango i przede wszystkim kawy, najlepszej zresztą na świecie (nie piję kawy, więc nie mogę porównać), która utrzymywała kraj przez długie lata, jest drogą donikąd. Choćby dlatego, że ziemia się tam wyjaławia bardzo prędko. Zresztą wraca się do uprawy kawy starymi metodami – ona rosła pod drzewami, co wydłużało proces dojrzewania, bo poprzez liście palm nie docierało do niej bezpośrednio słońce. Uprawiana na plantacjach, straciła na jakości. Teraz, gdy sprzedają kawę, to zaznaczają, że rosła, jak kiedyś, pod palmami.

Ale Kostarykańczycy postanowili skorzystać ze swojego największego bogactwa naturalnego – wspaniałej przyrody – i pójść drogą rozwoju turystyki i ekoturystyki. I robią to szalenie konsekwentnie. Mają, jak na tę powierzchnię, największa liczbę parków narodowych. I bardzo tego pilnują, pod każdym względem. Choć oczywiście niektóre rzeczy wymykają się spod kontroli i czasami ta komercjalizacja, zwłaszcza na wybrzeżu Pacyfiku, jest wprawdzie bardzo intensywna, ale taka bardzo amerykańska. Od strony Karaibów tego tak się nie czuje. I ludzie tam są zupełnie inni. Nawet pod względem wyglądu. Tam człowiek jest jeszcze ciągle w środku dżungli.

Na Kostaryce zrezygnowano z armii, jest tylko silna policja. Jak się patrzy na to, co tam się dzieje dookoła – w Panamie, w Nikaragui, w Hondurasie – to to jest taka wyspa spokoju. Mają za to ogromny napływ imigrantów i też tego muszą pilnować, żeby to ich nie wykończyło. Ale ci ludzie są potrzebni, bo nie ma kto pracować w rozwijającej się turystyce. Już żyją z niej, bezpośrednio albo pośrednio, całe rodziny. Mówił o tym nasz przewodnik w Tortuguero. On był przewodnikiem, jego brat kierowcą, jego żona pracowała w restauracji swego ojca... A sezon trwa tam cały rok. Myśmy byli niby w porze deszczowej, ale w żaden sposób to nie ograniczało naszego zwiedzania. Zresztą oni tę porę nazywają teraz, by uciec od tych złych konotacji, porą zieloną.

Tak jak postawili na turystykę, tak samo konsekwentnie postawili na edukację. Minister Giertych byłby pewnie zadowolony, gdyby zobaczył nawet już tamtejsze przedszkola: wszyscy w mundurkach. I tak do czternastego roku życia. Klasy są najwyżej jedenastoosobowe. W szkoły tam się rzeczywiście inwestuje. Na edukację przeznacza się 20 proc. PKB!. To daje najniższy wskaźnik analfabetyzmu! Przywiązują do tego rzeczywiście bardzo dużą wagę.

Mają świetnych prezydentów. Tam jest taki system, że nie można pełnić tego urzędu kadencja po kadencji. Można wrócić. I teraz właśnie prezydentem jest Óscar Arias Sánchez, który był już wybrany dwadzieścia lat temu, zresztą laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Są to rzeczywiście ludzie fantastycznie są wykształceni, którzy mają wizję i potrafią ją zrealizować. I czuje się takie poczucie ciągłości. Ale gdy słuchałam poprzedniego prezydenta, opowiadającego o tym, jak zachęcał firmę Intel do przyjścia do Kostaryki – ponieważ im zależało na nowych technologiach – i w związku z tym zmieniał cały system celny, to pomyślałam, że u nas na pewno badałaby do tego powołana komisja śledcza.

Oni w swoich działaniach są bardzo skuteczni. Mają spory napływ inwestycji i niesamowicie się rozwijający rynek nieruchomości. Stany Zjednoczone niedaleko, ale generalnie turyści są z całego świata. I można tu spotkać masę młodych ludzi. Można spać pod gołym niebem, owoców jest w bród, więc ktoś, kto nie potrzebuje specjalnych luksusów, znajdzie wszystko. Kostaryka przypomina przez to trochę hipisowską Kalifornię z lat pięćdziesiątych. Te same klimaty...

Oni właściwie tam nic innego poza tymi wspaniałymi warunkami nie mają i tak pomyślałam, że gdybyśmy my, przy tym bogactwie jakie mamy – od gór do morza, potrafili je rozsądnie wykorzystać... Tylko, niestety, działamy bez żadnego panu, bez koncepcji, niszcząc na dodatek środowisko. A Kostaryka pokazuje, jak na tym można budować wielkie bogactwo kraju, bo turystyka ciągnie wszystko inne.








 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI