Twitter

O kwotach w Komisji

wtorek, 13 listopada 2012

Pojutrze Komisja Europejska ponownie ma zająć się projektem dotyczącym obligatoryjnego zwiększenia udziału kobiet we władzach spółek giełdowych.


We wrześniu br. rozwiązanie Viviane Reding zostało odesłane do „dopracowania”. Nawet mnie to nie zdziwiło. I nie tylko dlatego, że znam wielu wpływowych oponentów takich regulacji. Również dlatego, że w Unii Europejskiej jest już wiele krajów, które wprowadziły własne rozwiązania dotyczące zwiększania udziału kobiet zarówno w polityce, jak i w biznesie. W niektórych państwach są one obligatoryjne, w innych dobrowolne, w każdym razie już działają. Nie dziwię się więc, że w krajach, takich jak Szwecja czy Holandia, w których oswojono się z udziałem kobiet, wprowadzanie ścisłych obligacji budzi wątpliwości. Wariant kompromisowy, który teraz przedstawi wiceprzewodnicząca KE, prawdopodobnie zaproponuje obowiązek wprowadzenia rozwiązań wypracowanych w poszczególnych krajach i zmniejszy penalizację. To dobre rozwiązanie: wszelkie regulacje zawsze lepiej implementować w trybie dogadania się i kompromisu niż na siłę. Większą wartość widzę w szukaniu rozwiązań, które przystają do warunków danego kraju, niż w odgórnym forsowaniu unijnych standardów.


Może tym razem uda się też przekonać oponentki projektu? Znam wiele kobiet, które uważają, że doszły do wysokich stanowisk dlatego, że są wyjątkowe i nie widzą żadnego powodu, by innym to ułatwiać. Mogę tu tylko po raz kolejny zacytować Madeleine Albright, która zwykła mawiać, że dla kobiet, które nie wspierają innych kobiet jest specjalne miejsce w piekle. A sceptykom powątpiewającym, czy znajdzie się wystarczająca liczba wykształconych kobiet, by zapełnić 40 proc. stanowisk we władzach największych europejskich spółek polecam pod rozwagę Board Ready Women, listę przygotowaną przez znane europejskie uczelnie. Obecnie liczy ponad 7 tysięcy kandydatek i ciągle rośnie uzupełniana o nowe nazwiska absolwentek spełniających najwyższe standardy wymagane od członków zarządów i rad nadzorczych. Biorąc pod uwagę, że 60 proc. absolwentów opuszczających co roku mury uczelni to kobiety, lista będzie systematycznie rosnąć. Czy europejski biznes stać na to, by je ignorować?

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI