Twitter

Mam wielką wiarę...

sobota, 26 maja 2007

Chciałabym tu jeszcze wrócić do Forum Polsko-Niemieckiego, które odbyło się kilka tygodni temu w Berlinie. Było to spotkanie przedstawicieli polityki, biznesu, mediów, kościołów – ze strony polskiej i niemieckiej. Myślę, że dość napięte relacje powodują, iż podejmowane są różne inicjatywy, zmierzające do tego, żeby chociaż tę komunikację jakoś polepszyć. I widać, jak ona jest potrzebna, bo co z tego, że dziś w Internecie można wszystko przeczytać – i jeśli ktoś chce, to wie, co powiedziała wczoraj Angela Merkel czy co powiedział pan premier Kaczyński – lecz bez takiego wytłumaczenia, nie formalnego, ale wynikającego z dobrej znajomości realiów i swojej oceny ten świat zupełnie inaczej wygląda.

Po pierwsze, z tego spotkania wynikało jasno, że obie strony – i polska i niemiecka – dostrzegają niebezpieczeństwa, wynikające właśnie z tego, że relacje polsko-niemieckie są nienajlepsze i że jest taka duża chęć naprawiania tego. Nasze stosunki są jednak bardzo specjalne. Mimo tylu lat od wojny jest coś takiego, że nie traktuje się stosunków polsko-niemieckich tak jak wielu innych. To tak trochę jak z Rosją, to też jest bardzo specjalne. W trakcie tego spotkania odnoszono się nawet jeszcze i do sprawy listu biskupów… Widać, jak ta przeszłość ciągle jest żywa.

Spotkanie było ciekawe. Był tam i prezydent Kwaśniewski i Andrzej Olechowski po naszej stronie, z biznesu był Wojtek Kostrzewa, Monika Bednarek. Z tamtej strony i z Bundestagu ludzie i z rządu. Fakt, że to się działo tak bardzo nieformalnie, spowodował, że rozmowy były bardzo interesujące, na tyle interesujące, że jest zamiar odbycia podobnego spotkania jesienią w Warszawie, co mnie cieszy.

Ja mam wielką wiarę we wszystkie struktury pozarządowe, w to, że im silniejsze będą te relacje, tym większa szansa – nawet gdy dzieje się coś złego, a zawsze to można przewidywać w relacjach politycznych czy gospodarczych – że są jakieś inne kanały komunikacji, sposoby na wytłumaczenie, dlaczego tak a nie inaczej.

Myślę, że jesteśmy ciągle bardzo daleko, że zajęci tak strasznie transformacją nie poświęciliśmy temu zbyt wiele czasu, a czas jest po prostu potrzebny. Rząd można powołać z soboty na niedzielę, natomiast żeby zbudować jakąś instytucję, gdzie ludzie z własnej woli przychodzą, oddając swój czas, gdzie potem to już jest tak zorganizowane, że nic nie jest przypadkowe, że to nie trwa tydzień czy dwa, tylko rzeczywiście można sobie jakiś taki dłuższy plan założyć.

To jest nasza wielka słabość, bo byliśmy jednak prze te pięćdziesiąt lat karnie zorganizowani przez państwo, wszystkie formy nawet tej działalności, wydawałoby się pozapaństwowej, były bardzo kontrolowane, a ludzie byli mianowani. No i nie tak wiele jest teraz osób, które potrafią to robić, mieć na tyle charyzmy i jednocześnie umiejętności organizacyjnych, żeby innych zachęcić do takich działań. Wiadomo, że dzisiaj, między pracą i domem, zostaje na nie bardzo mało przestrzeni. A jeżeli to nie ma być przypadkowe, to wymaga rzeczywiście dużego wysiłku. Więc to była rzecz bardzo pozytywna.

Druga rzecz szalenie pozytywna to sam Berlin, gdzie – przyznam – byłam bardzo dawno temu. Akurat była przepiękna pogoda, co też miało na pewno wpływ na odbiór wszystkiego. Odbywał się maraton i to też było fantastyczne. Ciekawe, dlaczego w Warszawie nie ma takiego maratonu… Brało w tym udział mnóstwo ludzi. I matki z małymi dziećmi, i na rolkach, i na rowerach, i niepełnosprawni na wózkach. I tłumy ludzi, którzy to obserwowali. To było bardzo fajne.

Berlin jest strasznie europejski. Z tymi wszystkimi nowymi inwestycjami, choć oni sami narzekają, że różnica między Berlinem Wschodnim i Berlinem Zachodnim ciągle się utrzymuje, ale na pewno to miasto zrobiło wielki skok. Czuje się tam rzeczywiście taką europejskość.








 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI