Twitter

Coraz nas mniej

piątek, 25 października 2013

Polska to jedno z najmłodszych społeczeństw Europy, ale starzejemy się najszybciej na kontynencie. Nadmiar rąk i głów do pracy w nieodległej perspektywie zamieni się w ich brak. Do 2060 roku ludność Polski zmniejszy się aż o 8 milionów ludzi, jeśli nie będzie rodziło się więcej dzieci. A do tego potrzeba skutecznej polityki prorodzinnej. Dyskusja na ten temat trwa już kilka lat. Prezydent przedstawił program na rzecz rodziny, a premier zainicjował Forum dla Rodziny. To kroki w dobrą stronę.

Słucham opinii przedsiębiorców i nie raz słyszę, że młoda kobieta to pracownik bardziej ryzykowny niż mężczyzna. Wyobraźmy sobie na przykład właściciela małego sklepu, który zatrudnia dwie młode pracownice. W podobnym czasie obie zachodzą w ciążę, każda przez kilka tygodni jest na zwolnieniu, potem przez kilka miesięcy przebywają na urlopie macierzyńskim. Właściciel ponosi koszty, nie ma pracowników i jest bliski zamknięcia sklepu. Jeśli uda mu się przetrwać, to nauczony doświadczeniem już nie zaryzykuje, by zatrudnić młodą kobietę. Podobne historie można mnożyć, ale wniosek jest jeden - podstawowym kierunkiem polityki prorodzinnej powinna być RÓWNOŚĆ praw i obowiązków rodziców. Może temu służyć wprowadzenie finansowania zwolnień w okresie ciąży i na opiekę nad chorym dzieckiem z budżetu państwa, a nie z kieszeni pracodawcy  oraz obowiązku wykorzystania urlopu rodzicielskiego w pewnej części tylko przez ojców (np. 2 miesiące). To rozwiązanie, które od lat sprawdza się w Europie. W Norwegii od 1 lipca 2013 urlop rodzicielski został wydłużony z 47 do 49 tygodni, przy czym 14 tygodni to urlop tylko dla ojców. Również w Szwecji z urlopu rodzicielskiego, który trwa 480 dni, co najmniej 60 dni musi wykorzystać każde z rodziców. To państwa, gdzie wskaźnik dzietności z roku na rok jest coraz większy - Norwegia ok. 2,0, Szwecja 1,9. Dzięki temu rozwiązaniu kobiety przestają być postrzegane na rynku pracy jako pracownik niepewny, który znika na rok czy dwa. 

Badania pokazują, że młodzi ludzie nie decydują się na dzieci w obawie przed znaczącym obniżeniem poziomu życia. Chodzi o koszty utrzymania dzieci, i o utracone dochody, kiedy jedno z rodziców ogranicza pracę. Skoro dziecko jest inwestycją korzystną nie tylko dla rodziny, ale też społeczeństwa, to powinniśmy wesprzeć finansowo rodziców.

Doświadczenia innych państw UE, które stosują ulgi podatkowe pokazują, że to jeden z najsilniejszych argumentów przekonujący do posiadania większej liczby dzieci. We Francji, gdzie współczynnik dzietności wynosi 2.0 (w Polsce 1.3), dochód dzieli się na części odpowiadające liczbie członków rodziny. Przy czym dwoje pierwszych dzieci jest liczone jako „pół części”, a każde następne dziecko jako jedna, pełna część.

W Polsce rodzicom doskwiera brak miejsc w przedszkolach i żłobkach. Powstają prywatne i ze znalezieniem tam miejsca nie ma większego problemu. Sęk w tym, że miejsce w żłobku czy przedszkolu prywatnym w Warszawie kosztuje co najmniej 1500 zł miesięcznie. Niania na pełen etat to w stolicy wydatek rzędu 3000 zł. Zatem nie ma co się dziwić, że młodzi ludzie kalkulują i, bojąc się kosztów, którym wielu nie byłoby w stanie podołać, lub trudności w połączeniu obowiązków opiekuńczych z pracą, opóźniają decyzję o powiększeniu rodziny. By zmniejszyć te obawy i pomóc młodym rodzicom łączyć życie zawodowe z rodzinnym trzeba tworzyć tanie przedszkola i żłobki. Niezbędne są też dalsze uproszczenia dla pracodawców chcących zakładać przyzakładowe żłobki czy kluby malucha.

Wygląda na to, że politycy są gotowi przestawić zwrotnicę. Do tej pory dotacje państwa adresowane były przede wszystkim do emerytów i rencistów. Teraz coraz większa pomoc będzie kierowana do rodzin, które podejmują trud wychowania dzieci. Nareszcie.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI