Twitter

Gorący temat

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Wydaje mi się, że jak na tak gorący temat, jakim dzisiaj jest wprowadzenie ograniczeń emisji CO2 w Europie, co nas bardzo bezpośrednio dotknie, praktycznie prawie się o tym w Polsce nie mówi. Rozmawiają o tym przedstawiciele zainteresowanych przemysłów, tych, o których wiadomo, że będą musiały ponosić największe koszty, takie jak energetyka czy przemysł cementowy. Natomiast myślę, że jest zła komunikacja, brak informacji, czym powinno głównie zająć się Ministerstwo Ochrony Środowiska, ale również i premier, a parlament powinien przeprowadzić na ten temat debatę.

W Unii w sposób dla mnie zadziwiający uznano, że będziemy liderem, jeśli chodzi o walkę z negatywnymi skutkami zmiany klimatu, nie patrząc kompletnie na to, że sytuacja w różnych krajach jest różna. Francja, która ma prawie 100 proc. energii z energii nuklearnej, nie musi się tym martwić, podobnie jak Niemcy czy Wielka Brytania. Natomiast my, jeśli mamy 98 proc. energii z węgla, to przecież to oznacza, że to tak podroży koszty, że cały ten dynamiczny rozwój, którym się chwalimy i który pozwala nadganiać dystans, zostanie zahamowany. Dlatego powinniśmy działać tu dużo aktywniej. Z jednej strony jest to rola rządu, środowisk gospodarczych, ale przeciętny obywatel też powinien rozumieć, co to znaczy.

Jest tak, że w Warszawie po raz pierwszy w lecie nie nastąpił spadek zapotrzebowania na energię, choćby dlatego, że przecież budujemy coraz więcej domów z klimatyzacją. Na początku, ponieważ weszły nowe technologie i niektóre branże kompletnie upadły, konsumpcja energii spadała. Ale teraz nie ma takiej możliwości, żeby się rozwijać i jednocześnie nie zwiększać konsumpcji energii. I tu akurat Polska jest o tyle w dobrej sytuacji, że mamy masę rzeczy do zrobienia, które mogą zmniejszyć zapotrzebowanie na energię i które po prostu od nas zależą. A jedyne, co się przebiło do świadomości społecznej, to worki foliowe. Są przecież dziesiątki innych rzeczy, które powodują, że każdy może w sposób świadomy rzeczywiście do tego się dołożyć. Gdy się patrzy na nasze ulice, ile jeździ suwów, co ja zresztą podziwiam, bo na te polskie drogi, przy tej szybkości, jaką można osiągnąć, to jest po prostu wyrzucanie pieniędzy. To, że paliwo będzie drożało, to jest ewidentne i znowu nie ma żadnej akcji, promującej samochody hybrydowe, pokazującej ludziom, że nawet jeśli kogoś stać na to, żeby samochód zużywał 18 czy 20 litrów benzyny, to po prostu z punktu widzenia tego, jak to wygląda w rachunku dla Polski, to jest aspołeczne. A w ogóle się o tym nie mówi.

Kompletnie się nie mówi o tym, ile tracimy energii przez to, że domy są nieocieplane. A wspólnoty mieszkaniowe też mogą podjąć wiele działań. Powinny być specjalne programy dofinansowujące to. To nie jest tak, że to tylko rząd ma coś do zrobienia. Trzeba pokazywać ludziom, że wiele można zrobić na własną rękę. Np. nie lać cały czas wody, gdy się myje zęby, tylko nalać wody do szklanki. Wydawałoby się – bzdura. Ale w skali kraju, który ma 38 mln ludzi, to naprawdę są ogromne wielkości. A wszystkie urządzenia, co do których nie ma promocji oznakowania stopnia oszczędzania energii. Nie wszyscy wiedzą, co to znaczy A, zielone znaki. Jest tu rzeczywiście dużo do zrobienia.

Mnie to strasznie martwi, że my się nie zajmujemy tym wewnętrznie i też nie bardzo walczymy o nasze prawa w Unii. To że tam są różne interesy i są kraje, które mogą dzisiaj podejmować takie zobowiązania, bo to nie oznacza, że ich przemysły i potem społeczeństwo będą ponosiło koszty, to jest OK. Natomiast my mamy swoją ścieżkę rozwoju i powinniśmy, po pierwsze – szukać partnerstwa z innymi krajami, które są w takiej samej sytuacji, chociaż trzeba też wiedzieć, że każde z nich ma zupełnie inne dzisiaj warunki i trudno porównać to, co się dzieje na Słowacji, z tym, co się dzieje w Polsce. Ale trzeba szukać partnerów, trzeba walczyć o interesy sektorowe i pokazywać, że to w interesie Unii jest, żeby dać nam możliwości rozwoju. Jeżeli my będziemy biednym społeczeństwem, to na pewno Unia korzyści z tego nie będzie miała. Ja nie słyszę, żeby były jakieś wystąpienia, np. prezydenta, walczącego o naszą pozycję, a potem będziemy się dziwić, jak się dziwiliśmy, że jacyś urzędnicy źle policzyli poziom wyjściowy do redukcji CO2 i teraz usiłujemy to jakoś zrewidować, na co Unia się oczywiście oburza i mówi: no, przecież sami to przyjęliście, to o co wam chodzi.

Debata Tischnerowska była bardzo ciekawa, ale to nie wystarczy. I stąd ten nasz „Manifest klimatyczny”. W Poznaniu będzie konferencja, o której też się nic nie mówi, że tu przyjedzie kilka tysięcy ludzi, premierzy wielu krajów, bo to będą przygotowania do następnej umowy i że Polska, jako gospodarz, mogłaby bardzo wiele zaproponować. Tylko że też nie można tu czekać tylko na ministra ochrony środowiska, bo to jest nasz wspólny interes. Gdy jestem za granicą, to ludzie mówią więcej o tej konferencji niż tutaj. Jest świetna okazja, żeby zwrócić uwagę opinii publicznej na te zagadnienia, będzie masa bardzo interesujących wydarzeń, takich jak chociażby targi nowych technologii, Polska ma tutaj akurat niezłe osiągnięcia, więc mielibyśmy co pokazać, a jednocześnie jest to możliwość promocji.

Ja się przymierzam w swoim domu na Mazurach, czy nie zainstalować baterii słonecznych. To jest dosyć droga inwestycja, bo ona zwraca się po 10-12 latach, choć te technologie są dzisiaj dużo bardziej efektywne i tańsze, ale patrząc, co się dzieje… Ja oczywiście nie wpadam w taki popłoch jak niektórzy eksperci, którzy twierdzą, że rok 2012 to nie będzie żaden rok EURO, tylko rok, w którym w Polsce nie będzie światła. Ale jest faktem, że inwestycje energetyczne są szalenie kosztowne i wymagają bardzo długiego czasu, i jeśli my teraz nie zaczniemy działać, to rzeczywiście to, co się stało w Szczecinie, będzie się powtarzało wszędzie. Mamy kompletnie przestarzałe linie, widać, co się dzieje w Warszawie: mamy burze coraz częściej i przy tak przestarzałych urządzeniach będą całe dzielnice powyłączane godzinami. Więc ja ze strachu, bo kto się będzie martwił jakąś wsią na końcu świata, chcę być niezależna.

Ten „Manifest klimatyczny” pokazuje, że środowiska przedsiębiorców mają coś do zrobienia, bo my musimy też sami podjąć różne działania w swoich firmach, zobaczyć gdzie są jakie możliwości. U nas w Boeingu każde biuro ma swój program. Musimy np. liczyć, gdy lecimy samolotem czy jedziemy samochodem, jakie to daje skutki, jeżeli chodzi o CO2. To samo dotyczy zużycia różnych materiałów, funkcjonowania komputerów. Jest po prostu ileś działań, które mogą dać pozytywne skutki. Mam nadzieję, że manifest ukazuje, jakie jest nasze myślenie o tym i że uzmysławia, jak bardzo ważna jest to sprawa, która wymaga konsekwentnego działania i szerokiej współpracy.


 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI