Twitter

Świąteczne prezenty

środa, 15 grudnia 2010

Wczoraj kupowałam prezenty na święta. Dla moich dwóch psów i trzech kotów. Zabawki i smakołyki. Kosztowało mnie to trochę wysiłku, nie powiem: musiałam wczuć się w skórę czworonoga i pomyśleć, co też się takiemu marzy. Ale udało się – mam nadzieję, że przekonają się do moich wyborów.

Jeśli chodzi o prezenty dla ludzi - nie mam z tym żadnego problemu – wszystkim kupuję książki. Mniej więcej wiem, co kto lubi. Orientuję się też w tym, czego nie lubią, a moim zdaniem - powinni, więc staram się im takie lektury podrzucać właśnie choćby przy okazji prezentów. Jaśkowi na Mikołajki kupiłam na przykład „Wielką księgę siusiaków”. Mój syn, a jego ojciec, o mało zawału nie dostał, ale biedny, nie mógł jej schować, bo wręczanie prezentów odbywało się publicznie i nie było odwrotu. Księga spotkała się za to z uznaniem mojego wnuczka. Choć zwykle trudno go nakłonić, by pochylił się nad jakimś dłuższym tekstem, tym razem z miejsca przystąpił do lektury.

Książki kupuję często w mojej ulubionej księgarni przy Burakowskiej w Warszawie. W przeciwieństwie do wielkich sklepów z książkami, w których zalewa nas literatura nie najwyższych lotów, a człowiek przeciska się między górami „Zmierzchopodobnych” powieścideł i miernych kryminałów, tam można znaleźć książki ważne i odważne światopoglądowo, tłumaczenia różnych zagranicznych wydawnictw. Kameralna atmosfera i przyjazna ekspozycja sprawiają, że buszowanie wśród nich to czysta przyjemność. Podobnie, jak w innej mojej ulubionej księgarni „Czułym Barbarzyńcy”.

Kupiłam też sanki. Pretekstem była wizyta wnuczków, ale tak naprawdę to od dawna kusiła mnie fantastyczna górka obok domu. Zimą – podczas spacerów z psem - z zazdrością obserwowałam dzieciaki pomykające w dół „na śledzia”. Wnuki wyjechały, więc teraz chodzę tam sama z psem. Oczywiście wieczorami, gdy już tam nikogo nie ma. Żeby było jasne: nie zjeżdżam „na śledzia”. Teraz już wolę styl klasyczny, czyli siadam okrakiem i odpycham się nogami. Mania jest w siódmym niebie – goni obok mnie z wywieszonym jęzorem, zdziwiona – nie bardzo wie, jak się zachować. Dlatego, przynajmniej na razie, ciągle jeszcze jestem szybsza w tych wyścigach.
 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI