Twitter

Wybory samorządowe

wtorek, 7 grudnia 2010

To było bardzo budujące doświadczenie. Przede wszystkim dlatego, że inaczej już mówi się o miejscu kobiet i one same też inaczej o tym myślą, niż jeszcze przed czterema laty. Z danych wynika, że udział kobiet na listach wyborczych oscylował wokół 30 procent. W wyborach bezpośrednich na wójta, burmistrza, prezydenta udział wzięło prawie 14 procent kobiet. Bez ustawy więc już widać, że dokonały się zmiany w świadomości: w wybory zaangażowało się o kilka punktów procentowych kobiet więcej niż przed czterema laty. Ale dopóki nie będzie ustawy i zapisów wprowadzających suwak, politycy będę kuglować. Takie tanie sztuczki widać było gołym okiem i teraz: niektóre partie wstawiły kobiety na listach tam, gdzie nie miały szans na mandaty. Statystycznie więc, jeśli chodzi o udział kobiet, partie nie wypadły źle. Ale w okręgach, w których miały realne szanse na głosy, „biorące” miejsca obsadziły mężczyznami.

Cieszy mnie też sukces list ponadpartyjnych. Jestem za tym, by politycy trzymali się z daleka od wyborów lokalnych. To szansa na to, by tworzył się autentyczny ruch samorządowy. Wtedy Senat, który byłby izbą samorządową, miałby sens. Ale nie mam złudzeń: partie będą ostro walczyły przeciwko.

Optymizmem napawa mnie jeszcze jedno: coraz wyraźniej widać, że powoli, ale jednak kształtuje się u nas społeczeństwo obywatelskie. Ludzie zaczynają budzić się z marazmu i wierzyć, że jednak coś od nich zależy. Przykład? Choćby Piotr Bałtroczyk, mój sąsiad z Mazur. Tak mnie wzruszył, że aż do niego zadzwoniłam z gratulacjami. Z własnej kieszeni opłacił ogłoszenie w gazecie i spoty radiowe, apelując do mieszkańców Olsztyna, by nie głosowali na eks-prezydenta Małkowskiego, na którym ciążą zarzuty prokuratorskie za molestowanie podległych mu urzędniczek i który musiał odejść w niesławie po przegranym referendum. Gest Bałtroczyka to dla mnie przejaw prawdziwie obywatelskiej postawy. Tak się powinno zachowywać: reagować, gdy coś nas oburza, a nie machać ręką lub przymykać oko. Sama też zawsze staram się tak postępować. Nawet w sprawach przez innych uważanych za błahe i niewarte zachodu. Podpisałam właśnie list w obronie karpia. Szczerze uważam, że to skandal, jak się je morduje na raty. Nie o to chodzi, żeby ich nie jeść, ale żeby nie męczyć bez potrzeby.
 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI