Twitter

Stany Obamy

wtorek, 3 lutego 2009

Byłam teraz jakiś czas w Stanach. Duża różnica od listopada. Bo mimo że wyniki gorsze, nic dobrego się nie wydarzyło (chociaż pierwsze nieśmiałe ślady poprawy na rynku nieruchomości trzeba zauważyć), ale Obama kompletnie zmienił podejście ludzi. Wsiada się do taksówki i taksówkarz zamiast „dzień dobry” mówi: ale fantastyczny jest ten nasz nowy prezydent. Z kimkolwiek się rozmawia… Wszyscy mają tak wielkie oczekiwania, że śmiałam się, gdy ten samolot wylądował po awarii na rzece, że Obama to czarodziej… Bo co by się stało, gdyby samolot się na dwa dni przed inauguracją rozbił? Po prostu byłoby nieszczęście! Więc trzeba z nim trzymać, bo on gdzieś tam ma chyba dobre układy

Tak jak w Polsce nie oglądam w ogóle telewizji, tam starałam się jak najwięcej. Ciekawa byłam człowieka, a jako prezydent elekt Obama prawie codziennie miał wystąpienia w różnych miejscach, i muszę powiedzieć, że jest tak pozytywny, tak zintegrowany, że aż się nie wierzy, że to jest możliwe. Przez te kilka tygodni, jak tam byłam, żadnej większej wpadki, bardzo dobre wystąpienia, stały dystans do siebie, poczucie humoru, potrafi słuchać… Zaprzeczenie wszystkiego, co sądzę o politykach, którym daleko do jego klasy.

Myślę, że to, iż Obama przeszedł tak trudną drogę ze swoją rodziną, z przebijaniem się przez szkoły, przez uniwersytet, to, że był pierwszym wydawcą przeglądu prawnego na Harvardzie, co tam było praktycznie rewolucją – to wszystko umocniło go na tyle, że jest facetem , który nie ma kompleksów i jednocześnie nie jest arogancki. Mam nadzieję, że nie nabierze złych cech w trakcie działania. Sam wybór swojej ekipy, szukanie pod jednym kątem, żeby to po prostu byli najlepsi, wszystko jedno z jakiego obozu. W większości są to ludzie z pozamerykańskimi korzeniami, znający świat. Sam Obama, po latach spędzonych w innych kulturach, w innych językach, zna go najlepiej spośród amerykańskich prezydentów, których pamiętam.

Szalenie optymistyczne były także przesłuchania w Kongresie. Jest tam w końcu system dwupartyjny, ale jak bardzo się różni tamtejszy sposób zadawania pytań od tego, co dzieje się u nas, gdzie każdy tylko myśli jak tu przyłożyć przeciwnikowi. A tam autentyczna chęć poznania czyichś poglądów. I jakość tych pytań, jakość odpowiedzi. Kiedy przepytywano Hilary Clinton, to od Gazy do protokołów z Kioto – wszystko, co możliwe. A były to bardzo szczegółowe pytania. I wszyscy tak świetnie przygotowani. No i sposób prowadzenia debat przez dziennikarzy, ich poziom. To wszystko przekonywało, że demokracja nie jest jednak chorym systemem i nawet przy skomercjalizowanej gospodarce, gdzie też się patrzy na słupki oglądalności, jest możliwe robienie programów publicystycznych na naprawdę najwyższym poziomie.

A u nas? Nie wiem, kiedy to w naszym kraju tak spsiało, ale jeśli my nie potrafimy ze sobą rozmawiać, przedkładać argumenty, słuchać siebie nawzajem, to ja to czarno widzę…
 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI