Twitter

Potrzeba pozytywnego scenariusza

wtorek, 22 marca 2005

Henryka Bochniarz

Jako przedsiębiorcy musimy podjąć decyzję, jak będziemy reprezentowani w przyszłym parlamencie, by tworząc ponad 70 proc. PKB, nie być nieustannie chłopcem do bicia, ze wstrętem wpuszczanym na polityczne salony

Świat polityki w Polsce pokazuje gorsze oblicze. Politycy zajmują się przede wszystkim sobą; oderwani od rzeczywistości i oczekiwań wyborców dają co dzień przykłady zachowań niegodnych nie tylko polityków, ale i zwykłych obywateli. Dlatego im szybciej ten teatr się skończy, im szybsze będą wybory - tym lepiej.

Dyskredytowanie dorobku ostatnich 15 lat, dramat ludzi uwikłanych w aferę teczkową i dziką lustrację (wiem coś o tym, bo i moje nazwisko znalazło się na liście Wildsteina, i choć byłam pewna swego, poczułam ulgę, gdy zawiadomiono mnie o uzyskaniu statusu pokrzywdzonej), spektakle serwowane przez komisje śledcze sprawiają, że boleśniej niż kiedykolwiek odczuwamy rozdźwięk między światem idei i wartości, między dobrem publicznym i społecznymi potrzebami a teatrem politycznym, jakiego jesteśmy biernymi świadkami.

Perspektywa bliskiej kampanii wyborczej radykalizuje poglądy i zachowania, tak więc żadne dotychczasowe identyfikacje nie są już aktualne: prawica staje się rewolucyjną lewicą z upodobaniem do rozwiązań specjalnych, liberałowie nie chcą widzieć na swoich listach przedsiębiorców, za to mało kompetentnie wypowiadają się o sztywnym kursie złotego jako panaceum na umocnienie narodowej waluty, lewica uwikłana w afery i konflikty wewnętrzne znika ze sceny, a prezydent wygłasza poglądy, które nie licują z powagą i rolą urzędu.

Słuszne założenia i co dalej

Powstanie PD stwarza nową sytuację na arenie politycznej - pojawia się oto gracz, który zmusi pozostałe poważne partie polityczne do rewizji swoich programów, albo przynajmniej szukania odpowiedzi na zasadnicze pytania. To daje szansę dyskusji i rozmowy o sprawach najważniejszych, jak wzrost gospodarczy, jak najlepiej wykorzystać obecność Polski w Unii Europejskiej, jak zmniejszać obszary biedy i niedostatku, wzmacniać konkurencyjność polskich firm, za jaką Europą się opowiadać, a przede wszystkim, jak zmniejszyć bezrobocie, o którym prawie już się nie mówi. To daje też szansę przedsiębiorcom i pracodawcom zadania tych pytań wszystkim partiom politycznym, a potem dopiero udzielenia poparcia czy rekomendacji.

Tak też rozumiem rolę Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, która przygotowuje listę pytań skierowanych do wszystkich partii politycznych, pytań dotyczących nie tylko kwestii gospodarczych, ale i wizji Polski w perspektywie dłuższej niż jedna czy pół rządowej kadencji. Jesteśmy do takiej debaty przygotowani, bo od ponad pół roku pracujemy, wraz z organizacjami pozarządowymi, nad projektami założeń "Narodowego planu rozwoju 2007 - 2013", a teraz nad samym NPR.

Planowanie jak w firmie

Jan Maria Rokita, do którego wielu zwraca się już dziś per "panie premierze", kompletnie lekceważy powstanie NPR, uznając jego konsultacje za propagandową hecę. Pytania o NPR określa jako głupie i nie na miejscu, bo to produkt upadającego rządu, na dodatek lewicowego. Naszym zdaniem, samo tworzenie NPR jest kolosalną zmianą - wymusza inne myślenie o państwie. To, co jest fundamentem firm w gospodarce rynkowej, czyli planowanie rozwoju, musi się stać udziałem państwa, rządu, administracji, samorządów.

Paradoksalnie, "Narodowy plan rozwoju" to jeden z sukcesów członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Gdyby nie nowa perspektywa finansowa na lata 2007 - 2013, prawdopodobnie nikt by nie zajął się poszukiwaniem spójnego programu rozwoju Polski. Nieważne więc, kto ten plan tworzy, tylko co w nim ostatecznie się znajdzie. Każdy rząd, jakikolwiek by był, będzie musiał ten plan zbudować, a potem negocjować - i to szybko - z Komisją Europejską.

To jeden z chichotów historii: z nazwy, choć przyznam, że czasami i ze stylistyki, "Narodowy plan rozwoju" wprost się kojarzy z reliktami gospodarki planowego niedoboru poprzedniej epoki. Tym trudniej teraz przekonać wielu o potrzebie konsultowania tego planu, potrzebie przeczytania go i zrozumienia czasami bardzo ogólnie nakreślonej perspektywy i jej konsekwencji. Konfederacja miała z tym problem: NPR 2004 - 2006 potraktowaliśmy właśnie jako relikt poprzedniej epoki. Konsultacje miały więc charakter zdawkowy. Konsekwencje przeżywamy dziś, zmagając się z systemem gospodarowania funduszami strukturalnymi. Tym razem nie wolno nam, i nikomu innemu, zbagatelizować prac nad NPR - tę pracę domową musimy wykonać, gdyż inaczej grozi nam zmarnotrawienie ogromnych pieniędzy i ogromnej szansy.

Państwo niechętne obywatelowi

Pracodawcy są dziś najbardziej aktywną częścią społeczeństwa, są animatorami i sprawcami polskich zmian, często wymuszając je na administracji i politykach, a często działając niejako obok lub wbrew administracyjnej mitrędze, wbrew prawnemu bałaganowi, za który przychodzi im ciężko płacić, wbrew janosikowym zapędom polityków.

Politycy, administracja, a także zwykli obywatele jakby nie dostrzegają, że ponad 75 proc. zatrudnionych pracuje w prywatnych firmach, że to one tworzą 75 proc. PKB, że dają ponad 80 proc. eksportu i ciągle traktują przedsiębiorców jako przeciwników, jako zło konieczne.

W naszych firmach trwa nieustanna walka o klienta. Całe sztaby myślą tylko o tym, jak go zadowolić, jak zachęcić, jak sprawić, by był lojalny, jak premiować. Oczywiste jest, że nie dzieje się tak tylko dla idei, lecz przede wszystkim dla zysku. Takim klientem dla państwa powinien być obywatel i takim klientem powinien być też przedsiębiorca. A ciągle jest petentem i złym podatnikiem. Rząd, z nielicznymi wyjątkami, Sejm, administracja, partie polityczne - nie tylko nie pomagają przedsiębiorcom - wkładają dużo czasu, energii, pieniędzy, żeby przeszkadzać!

Bez zmiany tej filozofii najwspanialszy nawet program się nie powiedzie. Polsce potrzebny jest scenariusz pozytywny, a nie tylko lista sposobów na zwalczanie patologii.

Mamy już w Europie przykład dobrego, choć nierealizowanego, planu - jest nim strategia lizbońska. W wiodących krajach Europy zanika duch przedsiębiorczości, bo nie ma wystarczającej woli politycznej, by rozpocząć niezbędne reformy i przewartościować priorytety. Europa tradycyjnie socjalna zderzyła się z Europą liberalną. Wystarczy jednak spojrzeć, gdzie jest większe bezrobocie, gdzie spada tempo wzrostu, a rośnie marazm, skąd uciekają inwestorzy, żeby wiedzieć, że Europa socjalna przegrywa. Tym bardziej przegra u nas, bo jesteśmy biedni i nie stać nas na finansowanie socjalnej gospodarki. Dlatego powinniśmy być orędownikami wdrożenia strategii lizbońskiej i dlatego partie startujące w wyborach muszą się do niej odnieść. Bez tego trudno będzie zagwarantować sobie w Europie odpowiednią pozycję.

Długa lista pytań

Lista pytań, sporządzona przez przedsiębiorców przy okazji dyskusji nad NPR, stanie się listą pytań do partii politycznych. Jest ona długa. Trudno bowiem nie pytać o pryncypia, które ciągle nie są do końca w Polsce zdefiniowane lub są przemilczane. Nie będziemy więc uciekać od dyskusji: ile państwa w gospodarce, jakie gwarancje socjalne powinna dawać konstytucja, jak optymalizować struktury administracyjne, struktury władzy i ich kompetencje, jak poprawić albo wręcz zmienić system stanowienia prawa, jak wzmocnić samorządność terytorialną, jak reformować sądownictwo i system sprawiedliwości, jak zapobiegać korupcji. Wiele pytań dotyczy miejsca Polski w Europie i tego, jakiej chcemy Europy, jak widzimy rolę Polski na arenie międzynarodowej, jak powinniśmy budować relacje sąsiedzkie i transatlantyckie?

Stoją przed nami wyzwania cywilizacyjne i to w kilku obszarach. A więc - jak zmienić system edukacji w Polsce, jak rozwijać polską kulturę w warunkach gospodarki wolnorynkowej, jak pogodzić strategię rozwoju Polski z zasadami zrównoważonego rozwoju, jak efektywnie wpływać na poprawę struktury demograficznej? Do przedyskutowania są też bardzo konkretne dylematy gospodarcze. Jak państwo powinno wpływać na rozwój gospodarczy - czy przez wydatki budżetu, czy wręcz przeciwnie, przez ograniczanie wydatków budżetu i pozostawienie pieniędzy w przedsiębiorstwach i kieszeniach obywateli? Jak racjonalnie gospodarować pomocą publiczną: czy wspierać wybrane inwestycje, czy raczej stworzyć lepsze mechanizmy finansowania dla wszystkich? Jak i kiedy dokończyć prywatyzację, jak zatrudniać pracowników, by poprawiać konkurencyjność polskich firm i zmniejszać szarą strefę, jaki powinien być docelowy system podatkowy, by stymulował rozwój społeczny i gospodarczy? Jak przygotować Polskę i firmy do wejścia w strefę euro?

Wreszcie kwestie społeczne: jak zapewnić na przyzwoitym poziomie opiekę zdrowotną, jak kierunkować pomoc społeczną i określać jej racjonalny poziom, by, z jednej strony, przeciwdziałać społecznemu wykluczeniu i zwiększyć szanse na pracę, z drugiej zaś, nie osłabiać motywacji do pracy? Jak przekonać do wymogów konkurencyjności i odpowiedzialności za siebie? Jak budować społeczeństwo obywatelskie, obywatelski dialog, zapewnić podmiotowość obywatelskim działaniom?

Trzeba stale tę listę weryfikować, trzeba określić mierniki zmian.

Dopiero gdy partie polityczne przedstawią swoje programy - wyborcy, w tym przedsiębiorcy, będą mogli dokonać wyboru. I ten mechanizm powinien dotyczyć wszystkich ugrupowań, choć z pewnością w pierwszej kolejności tych, które odmieniają hasła wspierania przedsiębiorczości przez wszystkie przypadki.

Nasze racje

Jako przedsiębiorcy musimy też podjąć decyzję, jak będziemy reprezentowani w przyszłym parlamencie, by tworząc ponad 70 proc. PKB, nie być nieustannie chłopcem do bicia, ze wstrętem wpuszczanym na polityczne salony, by nie być traktowanym jak ktoś, kto wyłącznie dba o własne interesy.

Niezbędna jest więc debata pozytywna i konstruktywna, w której nie będzie głupich pytań, a dobrze byłoby, gdyby też nie było głupich odpowiedzi. W konfederacji ta debata już się toczy. Po warszawskiej, lutowej konferencji na temat "Narodowego planu rozwoju" odbywają się spotkania regionalne i branżowe, pracują zespoły eksperckie. Efekty wszystkich tych prac zostaną zaprezentowane jako "Wizja Polski 2007 - 2013. Głos biznesu" jeszcze tego lata, wraz z wieloma propozycjami konkretnych rozwiązań, czasami w formie projektów ustaw, czasami w formie założeń. Mamy nadzieję, że nowy rząd, jakikolwiek by był, nie zlekceważy tej wizji i odbędzie poważną dyskusję nad dokumentem.
 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI