Twitter

Czy związki postulują zwiększenie bezrobocia?

czwartek, 16 maja 2013

Artykuł ukazał się w Gazecie Wyborczej 13 maja 2013 r.

W czasie spowolnienia gospodarki utrzymanie zatrudnienia jest ważniejsze od wzrostu wynagrodzeń. Nie powinniśmy więc przyjmować żadnych rozwiązań, które grożą wzrostem bezrobocia. A taki rezultat miałoby spełnienie żądań wysuwanych przez związki zawodowe. Dyskutowaliśmy o nich na posiedzeniu Komisji Trójstronnej 24 kwietnia, w którym uczestniczyli premier Donald Tusk, minister Władysław Kosiniak-Kamysz, reprezentanci organizacji związkowych i pracodawców. Poczyniliśmy krok w dobrą stronę, ale ze względu na postawę związków zawodowych do kompromisu jest jeszcze daleko.

Związki działają przede wszystkim w sektorze publicznym i przedsiębiorstwach mających dominującą pozycję na rynku. Mam nadzieję, że związkowi liderzy otworzą się na rzeczowe argumenty i dostrzegą zagrożenia, jakie proponowane przez nich regulacje niosą dla przedsiębiorstw poddanych silnej, często międzynarodowej konkurencji. Broniąc interesów swoich członków, związki nie powinny zapominać o potrzebach pozostałych pracujących, bezrobotnych i przedsiębiorców. Spełnienie żądań wysuwanych przez związki zawodowe uderzyłoby zwłaszcza w słabsze gospodarczo przedsiębiorstwa, branże i regiony, powodując wzrost bezrobocia.

1. postulat związkowców: Ograniczenie stosowania krótkoterminowych umów o pracę i oskładkowanie umów-zleceń.

Posługiwanie się określeniem „umowy śmieciowe" nie służy rzeczowej dyskusji, bo rozgrzewa emocje i uniemożliwia obiektywizm ocen. Zauważyłam, że po użyciu takiego obraźliwego określenia uczestnicy debaty, zarówno pracownicy, jak i pracodawcy, zamykają się na argumenty drugiej strony, nawet jeżeli są one oparte na rzetelnej analizie. Na przykład badania NBP pokazały, że osoby młode, które rozpoczynają pracę na umowach elastycznych, mają potem trzy razy większą szansę znalezienia stałej pracy niż młodzi, którzy takiej pracy nie mieli i dłużej pozostawali bezrobotni. Związkowcy wrzucają do jednego worka zarówno umowy cywilnoprawne, czyli nieobjęte kodeksem pracy i tylko częściowo oskładkowane, jak i umowy podlegające kodeksowi i w pełni oskładkowane, tyle że zawarte na określony czas. Z danych Ministerstwa Pracy i ZUS wynika, że na 15,9 min pracujących Polaków umowy „na stale" ma 9 min, umowy terminowe - 3,3 min, działalność gospodarczą, rolniczą i pozarolniczą prowadzi 3 min, umowy cywilnoprawne jako jedyne źródło utrzymania ma 600 tyś., a 200 tyś. pracuje na etacie i dodatkowo ma dochody z umów cywilnoprawnych. Jak widać, umowy cywilnoprawne stanowią źródło utrzymania jedynie dla trzech na stu Polaków.

Związkowcy nie przyjmują naszych argumentów, że w sytuacji, gdy firmy nie mają ciągłości zamówień, nie mogą zapewnić wszystkim zatrudnionym stałej pracy. Poza grupą pracowników stale niezbędnych firmie pracodawcy muszą zatrudniać na określony czas, np. realizacji jakiegoś projektu lub zamówienia, oraz na elastyczne umowy-zlecenia, o dzieło czy za pośrednictwem agencji pracy czasowej. Mam świadomość, że umowy elastyczne są mniej komfortowe dla pracowników, ale gdybyśmy z nich zrezygnowali, bezrobocie znacznie by wzrosło. Skoro sztywne prawo pracy uniemożliwia elastyczną organizację czasu pracy etatowych pracowników, to pozostała część pracowników musi to „zrekompensować" maksymalną elastycznością. W ten sposób powstają dwie odrębne grupy zatrudnionych: trzy czwarte pracuje w komfortowych warunkach wręcz nadmiernie stabilnego zatrudnienia, a jedna czwarta musi to zrekompensować równie nadmierną elastycznością. Gdybyśmy umożliwili pracodawcom elastyczniejszą organizację czasu pracy osób zatrudnionych na etacie, to zmniejszyłaby się potrzeba zatrudniania na umowach elastycznych, co prowadziłoby do ujednolicenia warunków pracy

W obecnych warunkach sztywnych regulacji czasu pracy zarówno w Polsce, jak i np. w Hiszpanii głównymi przegranymi są ludzie młodzi, którzy muszą zrekompensować pra¬codawcom brak elastyczności starszych, zatrudnionych na etatach pracowników. Gdybyśmy dzisiaj dokonali szaleńczego gestu i zabronili ustawowo stosowania umów elastycznych, to bezrobocie wzrośnie, bo pracodawcy niemający stabilnych zamówień nie odważą się zatrudniać na etat nowych pracowników.

2. postulat związkowców: Podniesienie płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w kraju

Wprowadzenie płacy minimalnej w całym kraju w wysokości połowy przeciętnego wynagrodzenia, czyli obecnie ponad 1800 zł miesięcznie, nie miałoby większego znaczenia w dużych miastach, ale w regionach słabszych gospodarczo doprowadziłoby do znacznego wzrostu bezrobocia i nieoficjalnego zatrudniania, szczególnie osób o niskich kwalifikacjach. Gdyby płaca minimalna sięgnęła 1800 zł w całym kraju, to stanowiłaby 30 proc. przeciętnej płacy w Warszawie, ale 60 proc. przeciętnej płacy na Mazurach i Podkarpaciu. Płaca w wysokości 1800 zł stanowiłaby 80 proc. przeciętnej płacy w mikroprzedsiębiorstwach, a jedynie 40 proc. w dużych firmach. Biorąc pod uwagę, że koszt pracy jest blisko dwukrotnie wyższy niż płaca (ze względu na składki płacone przez pracodawcę, koszt absencji chorobowych i urlopów wypoczynkowych oraz inne koszty związane z zatrudnianiem pracowników), to pracownicy, którzy nie wypracują co najmniej 3600 zł miesięcznie, stracą zatrudnienie. Doświadczenia światowe pokazują, że jak długo płaca minimalna nie przekracza 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia, tak długo nie ma znaczącego wpływu na rynek pracy. Kiedy jednak płaca minimalna przekracza produktywność najniżej wykwalifikowanych pracowników, tracą oni pracę, bo trudno oczekiwać od pracodawców, aby płacili za pracę więcej, niż wynosi jej wartość rynkowa.

W czasie rządów obecnej koalicji minimalna płaca jest podnoszona szybciej niż za poprzednich rządów i wzrasta szybciej niż przeciętna. I to mimo światowego kryzysu, który polska gospodarka silnie odczuwa. Uważam więc, że płaca minimalna powinna być tak jak dotychczas negocjowana co roku w Komisji Trójstronnej. A przy określaniu wysokości podwyżki należy brać pod uwagę nie tylko tempo wzrostu PKB, jak proponuje „Solidarność", ale również inne czynniki, przede wszystkim stan bezrobocia.

Jeżeli chcemy zwiększyć dochody osób o niskich kwalifikacjach bez pogorszenia relacji kosztu pracy do produktywności, co skutkowałoby zmniejszeniem zatrudnienia, powinniśmy zmniej szyć obciążenie najniższych wynagrodzeń podatkami i składkami na ubezpieczenia społeczne. Duży klin podatkowy, czyli różnica między kosztem pracy dla pracodawcy a wynagrodzeniem netto pracownika, osłabia motywację do pracy, a pracodawców zniechęca do zatrudniania. Jest szczególnie szkodliwy w przypadku pracowników o niskich kwalifikacjach i wynagrodzeniach nieznacznie przekraczających świadczenia społeczne przysługujące w przypadku niskich dochodów. Zmniejszenie wpływów podatkowych w wyniku obniżenia opodatkowania minimalnych wynagrodzeń należy zrównoważyć, ograniczając nieefektywne wydatki publiczne oraz nieuzasadnione przywileje podatkowe i emerytalne.

3. postulat związkowców: Wycofanie projektów nowelizacji kodeksu pracy uelastyczniających czas pracy

Rząd przyjął projekt nowelizacji kodeksu pracy zakładający roczne rozliczanie czasu pracy, co pomoże podnieść konkurencyjność działających w Polsce przedsiębiorstw i pozwoli ograniczyć skalę zwolnień. Rozwiązania zaproponowane przez rząd idą w dobrym kierunku, jednak spotykają się z oporem związków zawodowych. Wyraźnie widocznajest sprzeczność żądań wysuwanych przez związkowców. Z jednej strony oskarżają oni pracodawców o zbyt częste stosowanie umów krótkoterminowych, a z drugiej nie zgadzają się na elastyczniejszą organizację pracy poprzez wydłużenie okresu rozliczeniowego. Tymczasem w sytuacji, gdy przedsiębiorca ma znaczące wahania zamówień w ciągu roku, dla utrzymania zatrudnieniapotrzebuje elastyczności.

Nie mogąc racjonalniej gospodarować czasem pracowników etatowych, częściej korzysta z umów cywilnoprawnych i krótkoterminowych, by przetrwać na rynku, zwłaszcza w trudnym czasie spowolnienia gospodarczego. Poza rocznym rozliczaniem czasu pracy korzystne byłoby wprowadzenie jeszcze kilku innych zmian, które przyczyniłyby się do zwiększenia elastyczności i konkurencyjności przedsiębiorstw. Jeżeli chcemy, aby w naszym kraj u były lokalizowane centra usługowe międzynarodowych firm, które działają na całym świecie, musimy poszerzyć katalog prac dopuszczonych w niedziele i święta. Pozwoliłoby to utworzyć wiele miejsc pracy w obszarze nowoczesnych usług biznesowych. Należałoby także zlikwidować pojęcie doby pracowniczej. Obecnajej definicja utrudnia racjonalną organizację czasu pracy. W efekcie pracodawcy ponoszą duże koszty i nie zgadzają się na ustalenie ruchomego czasu pracy, na czym z kolei bardzo zależy pracownikom, którzy dzięki temu mogą łączyć obowiązki zawodowe z życiem prywatnym i rodzinnym. Może warto również obniżyć dodatki za pracę w godzinach nadliczbowych, które obecnie są procentowo najwyższe w Europie. Mniej dostawalibyśmy za godziny nadliczbowe, ale mielibyśmy większe szansę, konkurując o inwestycje zagraniczne z Czechami i ze Słowacją, gdzie dodatek za nadgodzinyjest znacznie mniejszy.

Mam wrażenie, że dla związkowców wzrost wynagrodzeń jest ważniejszy niż zmniejszenie bezrobocia.

4. postulat związkowców: Zaniechanie likwidacji przywilejów emerytalnych

Uważam, że system emerytalny powinien być powszechny. Dla większości zatrudnionych Polaków wprowadziliśmy zasadę, że wysokość emerytury jest uzależniona od wpłaconych składek i długości przewidywanego okresu pobierania emerytury. Ta zasada powinna obejmować wszystkich. Kiedy porówna się lekarza i górnika, którzy w ciągu życia wpłacili te same składki, to okazuje się, że lekarz dostanie tyle, ile zgromadził składek, a górnik dostanie prwie trzy razy więcej, bo będzie emeryturę pobierał dłużej i będzie ona znacznie wyższa. To jest głęboko niesprawiedliwe. Zasadniczo musimy pogodzić się z tym, że kiedy w miarę upływu lat nie jesteśmy już w stanie wykonywać dotychczasowej pracy, to musimy się przekwalifikować i wykonywać prace bardziej dostosowane do naszych możliwości fizycznych i psychicznych. Osoby, które chcą przejść wcześniej na emeryturę, powinny płacić dodatkową składkę, która pozwoli sfinansować dodatkowy, czyli przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego, okres. Możliwość wcześniejszego skorzystania z emerytury przez górników czy hutników powinna wynikać z umów zawartych z przedsiębiorstwami, w których pracują i którym przysparzają dochody, i powinna być powiązana z adekwatną składką.

Jestem przeciwna sytuacji, kiedy za przywileje wybranych grup zawodowych płacą wszyscy pozostali pracujący.

*dr Henryka Bochniarz
prezydent Polskiej Konfederacji

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI