Twitter

Coraz mniej czasu na działanie

piątek, 18 listopada 2011

Artykuł ukazał się w GAZECIE WYBORCZEJ 18 listopada 2011 roku

 


Przysłowie „czas to pieniądz”, jak nigdy, nabrało i w Polsce, i w Europie aktualności. Widać wyraźnie: Europa jest zmęczona niepewnością i brakiem jasnej perspektywy wyjścia z kryzysu, który przybiera nową, niebezpieczną postać.
Rośnie zniechęcenie do idei europejskiej w wielu społeczeństwach i wśród elit politycznych. W kolejnych krajach pojawiają się lub umacniają skrajne ugrupowania populistyczne, które poszukują rozwiązań w odchodzeniu od solidarności, w zamykaniu się w narodowych twierdzach. W Polsce przeciwnie – jakby się nic nie działo - politycy zajmują się tygodniami powyborczymi przepychankami i porządkami.
Czas mija, a my ciągle nie mamy właściwych odpowiedzi. Czekamy. Czeka biznes europejski, czekają społeczności unijne i cała wspólnota międzynarodowa, zaczynająca traktować Europę, jako trudny przypadek. To oczekiwanie kosztuje i pogarsza sytuację.

Nie jesteśmy bez szans

Europa ciągle nie wykorzystuje swojego potencjału: w ostatnich 3 latach w UE utraciliśmy ponad 8 milionów miejsc pracy. Każdego tygodnia na osoby bezrobotne Unia wydaje 2 mld euro, czyli rocznie 1% PKB UE. Jak wynika z raportu przygotowanego przez polską prezydencję, tylko zwiększenie udziału kobiet na rynku pracy do poziomu udziału mężczyzn może w perspektywie oznaczać zwiększenie europejskiego PKB o 13 proc.
Reforma systemu edukacji dostosowująca kwalifikacje obywateli do potrzeb rynku pracy w perspektywie długookresowej to wzrost PKB o 10 proc. Sprawny jednolity rynek cyfrowy to kolejne 4 proc. PKB (do 2020 roku). Implementacja dyrektywy usługowej to od 0,6-1,5 proc. PKB rocznie.
Jeśli chcemy mieć w Europie 75 proc. zatrudnienie (co oznacza blisko 18 mln nowych miejsc pracy) musimy stworzyć nowe rynki pracy: mobilne, dynamiczne, otwarte, musimy wdrażać modele flexicurity, które okazały się skuteczne w czasach hossy i przydatne w czasach kryzysu. To wymaga jednak szybkich decyzji i zmiany modelu funkcjonowania UE.
Podczas sopockiego Europejskiego Forum Nowych Idei, zorganizowanego przez PKPP Lewiatan, przekazano na ręce premiera Donalda Tuska, Hermana Van Rompuya i Jerzego Buzka, deklarację sopocką. Jednoznacznie wskazała ona, iż wielki projekt wspólnej Europy pilnie potrzebuje przyspieszenia integracji politycznej (bez niej dalsza integracja gospodarcza nie jest możliwa, a szczególnie utrzymanie i rozszerzanie unii walutowej, kluczowego dziś warunku integracji), efektywnego systemu podejmowania decyzji odpowiadającego wyzwaniom czasu, wzmocnienia unijnych instytucji i ich znaczenia oraz współodpowiedzialności Europejczyków.
To oznacza konieczność zmiany traktatu lizbońskiego, zmiany systemu wyboru unijnych reprezentacji i władz, nowych uprawnień egzekucyjnych UE wobec członków, możliwości szybszego podejmowania decyzji. Rozwinięty system konsultacyjny unijnych projektów, konieczność uzgadniania każdej sprawy z 27. rządami i parlamentami, które na dodatek są poddane presji koalicyjnej i wyborczej we własnych krajach, jest zdobyczą i wartością demokratycznej Unii, ale nie przystaje do wymogów globalnego, cyfrowego świata. Świata, w którym jednym kliknięciem można transferować kapitały równe PKB niejednego unijnego kraju w ułamki sekund.
Nie bez powodu Nouriel Roubinii, ten bezwład decyzyjny Europy, w której o projektowanych decyzjach dyskutuje się rok albo dwa, wskazywał w Sopocie jako źródło wielu dzisiejszych kłopotów.
Unia pokazała już, że potrafi szybko działać: było to widoczne gdy po uzgodnieniach październikowych szczytów unijnych o pomocy dla Grecji, Ateny nagle ogłosiły, że przeprowadzą referendum w sprawie dalszych oszczędności. Wtedy Europa zadziałała natychmiast: jeśli Grecy chcą głosować nad reformami, niech głosują jednocześnie nad pozostaniem w strefie euro i UE. Szczyt G20 w Cannes uzmysłowił też, że nie ma co liczyć na wsparcie krajów BRIC czy Chin w stabilizacji strefy euro – Europa musi poradzić sobie sama. Brak złudzeń z pewnością zwiększył determinację szybkiego szukania rozwiązań.

Polska na tle

Polska, podobnie jak Europa, także nie jest bez szans, pod warunkiem, że zaczniemy reformy, o których mówimy od lat. Nie rewolucję – a właśnie reformy. Kluczem wzrostu jest gospodarka. A gospodarka to przede wszystkim przedsiębiorcy. Państwo musi ułatwić prowadzenie biznesu w Polsce. Przedsiębiorca, podobnie jak obywatel, nie może być traktowany jako petent, ale jako najważniejszy klient administracji, urzędów, samorządów, rządu.
Współpraca z biznesem i na rzecz biznesu jest dziś ogromnym wyzwaniem, ale i zasobem. Roczne koszty administracyjne, które ponoszą przedsiębiorstwa to (wg raportu Deloitte) ponad 70 mld zł, czyli kwota równa połowie ich wydatków na inwestycje. Gdyby zmniejszyć te koszty o połowę, zysk przedsiębiorstw wzrósłby o 35 mld zł, co oznaczałoby większe wpływy do budżetu o 7 mld złotych i zdecydowanie większe możliwości inwestycyjne.
Kluczowe staje się skrócenie czasu podejmowania decyzji, skrócenie procesu inwestycyjnego, skrócenie dochodzenia należności na drodze sądowej oraz terminowe regulowanie zobowiązań sektora publicznego wobec przedsiębiorców.
GUS szacuje wielkość szarej strefy w polskiej gospodarce na ok. 13 proc. PKB. Oznacza to, że PKB o wartości ponad 180 mld zł tworzony jest w sposób zakłócający konkurencję na rynku. Taka skala szarej strefy to także istotny ubytek dochodów w budżecie państwa i budżetach samorządów. Konieczny jest przemyślany program ograniczania szarej i czarnej strefy w gospodarce, systemowy a nie tylko penalizujący.
W Polsce pracuje zaledwie 60 proc. osób w wieku produkcyjnym. Efekt: zbyt mało osób pracuje, zbyt dużo pobiera różnego rodzaju zasiłki, zapomogi, które, z uwagi na ich skalę, muszą być niskie. To rodzi biedę, poczucie wykluczenia. Zwiększenie zatrudnienia o 1 pkt procentowy przynosi ponad 3,5 mld zł wpływów do budżetu (bez podatku VAT). Jeśli dodać pieniądze marnowane na przedwczesne świadczenia emerytalne wielu służb, ciągle nieuregulowane kwestie ubezpieczeń rolniczych czy źle zaadresowane ulgi podatkowe lub nieefektywnie wydawane pieniądze publiczne na wspieranie zatrudnienia, możemy wygospodarować więcej pieniędzy na tworzenie nowych miejsc pracy.
Pomimo pieniędzy z Unii Europejskiej, zaledwie niespełna 6 proc. Polaków się dokształca. To utrudnia wzrost produktywności, zwiększa bezrobocie i koszty z nim związane. Niemal co trzeci absolwent nie ma pracy. Poszukujących pracy poniżej 25. roku życia jest w Polsce blisko pół miliona - trzy lata temu było ich niemalże o połowę mniej. To wymaga zmiany!
Spadek liczba narodzin dzieci i wydłużenie trwania życia wymusza nieuniknioną decyzję o trybie podwyższania wieku emerytalnego. Szybko należy uregulować sposób wypłat emerytur kapitałowych, podnieść efektywność systemu emerytalnego i dostosować przyznawanie rent z tytułu niezdolności do pracy do nowych zasad. Bez tego osoba przechodząca na emeryturę po 30. latach pracy będzie dostawała mniej niż ktoś, kto po 10. latach odejdzie na rentę dofinansowywaną przez podatników. Do tej długiej, daleko niekompletnej, wyliczanki należy dodać niezbędną reformę systemu stanowienia prawa z poszanowaniem instytucji i zasad dialogu społecznego i odejście od modelu zarządzania Państwem i gospodarką, w którym każdy resort ustala własne priorytety i własne zasady, niezależnie od przyjętej strategii. To wymaga zmiany struktury rządu.
Wreszcie, negocjacje dotyczące budżetu europejskiego na lata 2014-2020 i polityki spójności dopiero się rozpoczęły. Gra toczy się nie tylko o pieniądze, ale też o reguły: konieczne jest zdecydowane odejście od filozofii poniesionych wydatków na rzecz filozofii osiągniętych efektów. To fundamentalna zmiana dla całej Unii, wciąż jeszcze możliwa do wprowadzenia.

Potrzebne nowe otwarcie

Wszystkie te postulaty wymagają zmiany. Dlatego oczekujemy od polityków, od parlamentu i rządu, silnego przywództwa oraz dobrej komunikacji, a od partnerów autentycznego dialogu społecznego zorientowanego na tę zmianę. Dlatego, czekając tak długo na nowy rząd, przygotowaliśmy 35 rekomendacji na I. rok rządzenia wraz z projektami konkretnych ustaw albo nowelizacji lub założeń do ustaw.
Europa jest projektem bez precedensu, ale Polska też ciągle jest projektem bez precedensu. Mamy Europie sporo do zaoferowania. Pokazała to polska prezydencja w UE, która stała się okazją do promocji Polski i naszych wyjątkowych doświadczeń transformacyjnych i antykryzysowych.
Na szczycie G20 w Cannes, gdzie reprezentowałam biznes europejski, z uznaniem wyrażano się np. o naszym konstytucyjnym ograniczeniu dopuszczalnego długu publicznego. Musimy z tej wyjątkowej dziś szansy korzystać i nie skończyć tej dobrej passy wraz z końcem prezydencji. Nasz głos w debacie europejskiej czy globalnej (choćby przez udział premiera Donalda Tuska w corocznym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos) powinien być mocno słyszalny.
Europa nie ma czasu, Polska nie ma go tym bardziej. I o tym trzeba mówić wszędzie, dialogując z politykami, z parlamentarzystami, z liderami opinii, także ze swoimi pracownikami, by lepiej rozumieli, dlaczego zabiegamy o warunki dla wzrostu zatrudnienia, a nie o wyższe zasiłki czy emerytalne przywileje. Przed nami trudny czas, a nie jesteśmy do niego dobrze przygotowani. Musimy to zmienić. Trzy scenariusze ministra Jacka Rostowskiego nie wystarczą, bo potrzebne są też scenariusze reform zorientowanych na wzrost, a nie tylko ograniczanie deficytów.

 



 

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI