Rewolucyjne zmiany już nas dotknęły i dotykają, tylko nie umieliśmy ich dobrze rozpoznać. Wielkie i bogate branże przemysłowe, zatrudniające wiele milionów ludzi, upadają, a każdego dnia powstają firmy nowych technologii, o podobnej lub większej kapitalizacji, zatrudniające 10-krotnie mniej pracowników.
W 2006r., trzy największe na świecie firmy jeśli chodzi o kapitalizację, to były GE, Gazprom i Exon. Dzisiaj trzy największe firmy to Apple, Alphabet i Microsoft. To jest teraźniejszość. Jak na nią reagujemy? Bardzo zachowawczo. Próbujemy wepchnąć te zmiany w stare rozwiązania, w stare systemy zabezpieczenia społecznego, w obecne regulacje prawa pracy, w dogmaty konkurencyjności, na które świat nie zwraca uwagi. To nie są dobre odpowiedzi.
Czwarta rewolucja przemysłowa, to rewolucja talentu. Wymaga kreatywnego myślenia, innowacyjności, inteligencji emocjonalnej, łączenia wiedzy z różnych dziedzin.
60 procent dzieci, które dziś rozpoczynają szkołę, będzie pracowało w zawodach, które jeszcze nie istnieją, dlatego nieodzowna jest bliska współpraca rządów, szkół, uczelni, biznesu, NGO’ sów oraz administracji lokalnej. Potrzebne są programy kształcenia na miarę XXI wieku, uwzględniające potrzebę kształcenia ustawicznego. A co nam dziś proponuje w Polsce kolejna reforma oświaty? Coś zupełnie odwrotnego. Ile jest szkół czy uczelni w Polsce, które odpowiadają na potrzeby rewolucji talentu?
My, przedsiębiorcy, także musimy się zmienić. Musimy zaakceptować, że współpraca jest lepsza niż współzawodnictwo, a inwestycje w innowacyjność i kapitał ludzki są koniecznością. Inwestycją jest także płaca.
Pracownicy natomiast muszą zaakceptować fakt, że stabilność zatrudnienia będzie coraz bardziej ograniczana, że wzrośnie potrzeba elastyczności i umiejętności przystosowania się do zmian. Nowe typy zatrudnienia, jak m. in. dzielenie się pracownikiem (employee sharing), pracą (job sharing), „zatrudnienie w tłumie” (crowd employment) będą regułą, a nie wyjątkiem.
Jak reagują na to związki zawodowe? Mają problem, jak do tego podejść i to jeszcze raz potwierdza potrzebę naszego uczciwego dialogu.
Kryzys finansowy, a po nim kryzys migracyjny, zwiększył strach przed globalizacją, co prowadzi do ochrony narodowych gospodarek i miejsc pracy poprzez ograniczenie międzynarodowej konkurencji. Wraca protekcjonizm.
Wprowadzenie płacy minimalnej przez bogate kraje europejskie oraz zasada "równej płacy za taką samą pracę w tym samym miejscu" minimalizuje eksport usług w UE. Jedni nazywają to dumpingiem społecznym, inni konkurencyjnością. W tej sprawie mamy z rządem wspólne stanowisko. Tego typu działania hamują konkurencyjność, a co za tym idzie rozwój Europy. Swoboda gospodarcza nie prowadzi do nierówności. Przeciwnie. Swoboda gospodarcza napędza postęp, zwiększa inwestycje w człowieka, ponieważ to ludzie, ich potencjał i zaangażowanie decydują o rozwoju gospodarek.
Zmiany, które przynosi „czwarta rewolucja technologiczna”, potrzebują szybkiej reakcji, po stronie rządów, instytucji europejskich, przedsiębiorców i pracowników. Długie procedowanie aktów prawnych nie pasuje do nowej rzeczywistości. „Czwarta rewolucja przemysłowa” przebiega po cichu. Nie rozpala naszej wyobraźni, jak trawiące Europę kryzysy. Zlekceważenie tej zmiany oznacza utratę szansy i koszty.
Zamiast rozwoju - stagnacja. Zamiast wykorzystania talentów - zmarnowany potencjał. Wzrost bezrobocia. Pogłębianie nierówności społecznych. Dezorientacja. Kryzys zaufania do elit i do siebie nawzajem.
Debata o pracy jest więc debatą o Polsce, o Europie, o świecie. Nie chodzi wyłącznie o konsekwencje rozwoju technologicznego dla rynku pracy, ale także o kwestie ochrony klimatu i zasobów Ziemi, zmiany modelu wzrostu i rozwoju, kwestie społecznej sprawiedliwości, stylu życia i priorytetów politycznych.