Twitter

Gorący spór o podwyżkę płacy w Polsce - nie tylko minimalnej

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Z Henryką Bochniarz, prezydent Konfederacji Lewiatan, rozmawia Mariusz Urbanke

W przyszłym roku wynagrodzenie minimalne powinno wzrosnąć tylko o 3 procent, do poziomu 1731 zł – tak uważa nie tylko Konfederacja Lewiatan, ale i inne organizacje przedsiębiorców, które wspólnie w tej sprawie się wypowiedziały, czyli BCC, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego Zdaniem związków to o wiele za mało, trudno przeżyć dziś za takie pieniądze. Jakie macie argumenty przeciw szybszemu wzrostowi płacy minimalnej?

Podniesienie minimalnego wynagrodzenia do 1791 zł, jak tego chcą związki zawodowe, oznaczałoby blisko 7-procentowy wzrost w stosunku do obecnego roku. W przypadku wielu pracowników, wzrost płacy minimalnej byłby więc wyższy niż wzrost wydajności pracy, który wynosił w 2012 r. nieco ponad 2%, a konsekwencją tego byłyby zwolnienia, ponieważ przedsiębiorcy nie będą w stanie zaakceptować wzrostu wynagrodzenia szybszego od wzrostu produktywności. Nasi sąsiedzi, Czesi i Słowacy, obawiając się wzrostu bezrobocia, utrzymują płace minimalną na niższym poziomie niż w Polsce.

Czyżby różnica w wysokości zaledwie 60 złotych mogła doprowadzić do aż tak poważnych skutków społecznych?

Tak, jesteśmy przekonani, że wyższy wzrost najniższego wynagrodzenia groziłby zwiększeniem bezrobocia. Skutkowałby też rozszerzaniem się innego niekorzystnego zjawiska – to jest zatrudnienia w szarej strefie, szczególnie w biednych regionach kraju.
Uważamy, że kwestię płacy minimalnej niepotrzebnie się wyolbrzymia tworząc wokół niej atmosferę konfliktu – dotyczy ona, jak się szacuje, tylko 4-5 procent zatrudnionych. Przeważająca większość pracowników zarabia znacznie więcej – przypomnę tylko, że przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w kwietniu wyniosło prawie 4000 zł.

Jednak, jak się szacuje, nawet 800 tyś. ludzi w Polsce musi przeżyć za minimalną...

Proszę też pamiętać, że podnoszenie płacy minimalnej ma jeszcze jeden ważny skutek - powoduje, że rosną świadczenia z nią powiązane. Więcej trzeba płacić osobom rozpoczynającym pracę – ich wynagrodzenie w pierwszym roku zatrudniania nie może być niższe niż 80 procent płacy minimalnej. Tymczasem wiele z tych osób potrzebuje dużo czasu, żeby się zaadaptować w pracy, pracodawcy ponoszą wysokie koszty szkoleń i przyuczenia do nowego stanowiska pracy w początkowym okresie. Wysoka płaca minimalna zniechęca ich do zatrudniania młodych, a przypomnę, że problem bezrobocia najbardziej dotyka właśnie tę grupę pracowniczą.

Z płacą minimalną wiąże się też dodatek za pracę w nocy oraz wysokość wynagrodzenia z czas przestoju w firmie, a także odprawy dla zwalnianych grupowo. W tym ostatnim przypadku odprawy mogą wynieść równowartość 15 pensji minimalnych, czyli obecnie aż 25,2 tysiąca złotych. A przecież po podwyżce będzie to jeszcze więcej, co stanowi ogromne obciążenie dla firm. Wysokość płacy minimalnej ma wpływ nawet na wysokość odszkodowania dla tych pracowników, którzy stali się ofiarami dyskryminacji, czy też mobbingu w pracy. Jak widać podnoszenie tej jednej – wydawałoby się niezbyt wygórowanej kwoty - niesie za sobą bardzo poważne konsekwencje. Dlatego też w wielu krajach w ogóle nie ma ustawowej płacy minimalnej, a wszystkie kwestie płacowe negocjowane są albo na poziomie firm, albo w ramach negocjacji ze związkami – tak jak to do niedawna było w Niemczech. Szwajcarzy, którzy mogli mieć jedną z najwyższych płac minimalnych na świecie – około 75 zł na godzinę i 13.732 zł na miesiąc – właśnie odrzucili tę propozycję związkową w referendum. Uznali bowiem, że byłoby to bardzo groźne dla ich gospodarki, która przestałaby być konkurencyjna. W Szwajcarii nie obowiązuje bowiem żadna płaca minimalna.

Jednak według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju minimalne płace obwiązują w wielu krajach świata, a w niektórych są bardzo wysokie - najwyższe w Luksemburgu (10,66 dolara za godzinę), Francji (10,60 dolara za godzinę), Australii (10,21 dolara za godzinę), Belgii (9,97 dolara za godzinę) i Holandii (9,48 dolara za godzinę).  Nawet we wspomnianych Niemczech ma być w końcu płaca minimalna, i to aż 8,5 euro za godzinę. Wysokie stawki są też w Wielkiej Brytanii - jest to 6,31 funta, a prezydent USA Barack Obama chce podnieść minimalne wynagrodzenie do 10,10 dolara na godzinę. Polskie stawki w porównaniu z tymi powyżej wyglądają po prostu śmiesznie…

Proszę jednak wziąć pod uwagę poziom rozwoju wymienionych krajów, wydajność pracy w tamtejszych firmach, poziom Produktu Krajowego Brutto na mieszkańca i inne wskaźniki świadczące o tym, jak daleko nam do najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. W tej sytuacji trudno marzyć, żebyśmy zarobki mieli na porównywalnym poziomie. Nie wolno zapominać, że siła nabywcza naszych wynagrodzeń rośnie o wiele szybciej niż Amerykanów czy Niemców.
Polska płaca minimalna i tak jest stosunkowo wysoka - jest najwyższa w Europie Środkowo-Wschodniej. Tak wynika z najnowszych danych Eurostatu. Najgorzej zarabiający dostają u nas więcej niż w wielu innych byłych tzw. demoludach - Bułgarii, Rumunii, na Słowacji i Łotwie, a także w zamożniejszych od Polski Czechach, czy Estonii. Przypomnę tylko, że 1 stycznia 2014 roku płaca minimalna w Polsce wzrosła o 80 zł brutto do 1680 zł brutto. Płaca minimalna w Polsce rośnie i tak szybciej niż przeciętne wynagrodzenia. Jeżeli chcemy zwiększyć dochody osób o niskich kwalifikacjach, bez pogorszenia relacji kosztu pracy do produktywności i bez ograniczenia zatrudnienia, powinniśmy zmniejszyć obciążenie najniższych wynagrodzeń podatkami i składkami. Duży klin podatkowy, czyli różnica między kosztem pracy dla pracodawcy a wynagrodzeniem netto pracownika, osłabia motywację do pracy a pracodawców zniechęca do zatrudniania. Jest szczególnie szkodliwy w przypadku pracowników o niskich kwalifikacjach i wynagrodzeniach nieznacznie przekraczających świadczenia społeczne przysługujące w przypadku niskich dochodów. Zmniejszenie wpływów podatkowych w wyniku obniżenia opodatkowania minimalnych wynagrodzeń należy zrównoważyć ograniczając nieefektywne wydatki publiczne. Zalicza się do nich na przykład przywileje różnych grup pracowniczych, w tym m.in. górników, rolników czy koszty administracji.

Pracodawcy w liście do Władysława Kosiniaka-Kamysza, ministra pracy proponują też, aby w 2015 r. fundusz płac w państwowej sferze budżetowej pozostał niezmieniony w stosunku do 2014 r. Oznacza to zamrożenie płac na kolejny rok. Przeciw takiemu rozwiązaniu opowiada się wielu ekspertów – w tym nawet niektórzy przedstawiciele rządu. Rok 2014 jest już bowiem szóstym z kolei, w którym, ich zdaniem, realne tempo wzrostu wynagrodzeń jest niższe niż wzrost wydajności pracy. To ogranicza wzrost konsumpcji, a więc i wzrost gospodarczy. Dlaczego upieracie się przy zamrożeniu płac budżetówki – przecież to nie ma wielkiego wpływu na kondycję firm?
 

Naszym zdaniem koszty administracji nie mogą rosnąć, bo ma to znaczący wpływ na wydatki budżetowe, a tym samym na kondycję państwa i obciążenia podatkowe. Prestiżowy  tygodnik The Economist opublikował artykuł, w którym przekonuje, że jednym z najpoważniejszych problemów naszej gospodarki jest właśnie wielka armia urzędników. To nie tylko generuje wielkie koszty, ale i tworzy liczne bariery dla przedsiębiorczości. Raport Grant Thornton "Bariery rozwoju przedsiębiorstw, czyli co najbardziej hamuje wzrost polskich firm" pokazuje, że małe i średnie firmy miałyby bez biurokratycznych barier przychody średnio o 10 procent, a duże - o 5 procent wyższe. Dzięki temu łącznie przychody firm mogłyby wzrosnąć, co najmniej o 200 mld zł. Szacuje się, że w Polsce zanotowano w ciągu zaledwie 4 lat wzrost liczby urzędników o prawie 14 procent, czyli o jakieś 150 tys. nowych biurokratów. 
Dlatego uważamy, że wzrost zatrudnienia w sferze budżetowej będzie musiał oznaczać konieczność zmniejszenia wynagrodzeń, a o podwyżkach nie ma tu co mówić. Jednocześnie przypominamy o tym, że strona pracodawców proponowała uruchomienie dyskusji w ramach odpowiednich Zespołów Trójstronnej Komisji na temat efektywności sektora budżetowego, w tym przede wszystkim efektywności administracji publicznej, która naszym zdaniem nie poprawia się, choć – jak widać – liczba urzędników rośnie, a w dodatku mają oni do dyspozycji coraz nowocześniejsze i droższe systemy informatyczne.

Wróćmy jeszcze do płac w firmach. W 2012 roku przeciętna płaca realna spadła o 0,1 proc. w stosunku do poprzedniego roku, natomiast w 2013 wrosła, ale tylko o 2,5 proc., dopiero w pierwszym kwartale bieżącego roku nastąpiło przyspieszenie wzrostu - do  3,6 proc. licząc rok do roku. W dodatku w wielu branżach od lat nie ma podwyżek, a nawet – przy okazji „optymalizacji  kosztów” – obniża się pensje, gdzie można. Skąd to się bierze, skoro gospodarka w Polsce radzi sobie z kryzysem dużo lepiej niż w krajach wyżej rozwiniętych?

Proszę zauważyć, że wiele branż w Polsce – jak na przykład budownictwo – dotknęła głęboka recesja. Musiało się to odbić na kondycji firm, a tym samym na płacach. Nie na wszystkie zawody jest też popyt i dlatego nie we wszystkich branżach podnoszone są systematycznie płace. Problemy wielu pracowników wynikają w dużej mierze z tego, że mają kwalifikacje nieprzystające do potrzeb rynku. W Polsce brakuje rzetelnej prognostyki rynku pracy, która powinna być podstawą do określania zapotrzebowania na pożądane zawody.  Potrzebne jest też wprowadzenie dualnego systemu kształcenia opartego na łączeniu nauki w szkole z praktyką w przedsiębiorstwach. Zmagamy się bowiem w Polsce z niedoborem wykwalifikowanych pracowników fizycznych, podczas gdy wiele osób z wykształceniem ogólnym nie może przez długi czas znaleźć zatrudnienia. Dlatego postulujemy rozwój szkolnictwa zawodowego i technicznego.

Rozmawiał Mariusz Urbanke

*Płaca minimalna to ustawowo określona kwota wynagrodzenia, jednolita dla całego kraju, poniżej której nie można opłacać pracownika zatrudnionego w pełnym wymiarze czasu pracy. W Polsce wysokość płacy minimalnej ustalana jest w wyniku negocjacji członków Komisji Trójstronnej, czyli związków zawodowych, pracodawców oraz strony rządowej. Od początku 2013 roku wynagrodzenie minimalne w naszym kraju wynosiło 1,6 tys. zł brutto (1181,38 zł netto). Od 1 stycznia 2014 roku wzrosło o 80 zł brutto.

Wywiad ukazał się w Polsce Dzienniku Zachodnim 6 czerwca 2014 r.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI