Twitter

Reformy wymagają od rządzących odwagi

czwartek, 3 października 2013

Wywiad dr Henryki Bochniarz dla dziennika "Parkiet" ukazał się 28 września 2013 r.

Warto toczyć te wszystkie rozmowy na plaży?
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak mało mamy w przestrzeni publicznej debaty o istotnych europejskich problemach i jak bardzo jest ona potrzebna. I to w różnych wydaniach. Jeśli nie zmienimy obecnego modelu funkcjonowania społeczeństwa, w którym nie umiemy rozmawiać o sprawach najważniejszych, chociaż niewywołujących natychmiast skrajnych emocji, to będziemy dalej tkwić w błędnym kole własnych przekonań. Dlatego takie spotkania, jak Europejskie Forum Nowych Idei, są potrzebne. Nie ma lepszego miejsca, by sprawdzić, czy nasze myślenie jest słuszne, by skonfrontować się z poglądami i pomysłami innych. A może ktoś użyje takich argumentów, które zmienią nasze dotychczasowe myślenie? W Polsce jesteśmy skoncentrowani na naszych, w gruncie rzeczy mało znaczących, sprawach. W ogóle nie zauważamy, że świat idzie do przodu. Dla mnie przykładem tego jest dyskusja na temat umowy o wolnym handlu negocjowana ze Stanami Zjednoczonymi. Przedsiębiorcy, których w przyszłości dotkną skutki tej umowy, nie interesują się tym tematem. A przecież skutki tej umowy nie mają prawdopodobnie precedensu.

Jest coś, co podczas tych paneli w Sopocie panią zaskoczyło?
Cieszę się, że dużo uwagi poświęciliśmy dyskusji na temat europejskich priorytetów. Mamy czasem tendencję do stereotypowego zwalania wszystkiego, co złe, na Brukselę i rozdętą europejską biurokrację, a zapominamy, jak wygląda nasze własne podwórko.
Uważamy, że obowiązkiem Unii jest wyrównywanie poziomu życia w Polsce i innych krajach. A kiedy przychodzi do zapłacenia janosikowego, to Mazowsze mówi, że nie zamierza się z nikim dzielić. Chcę przez to powiedzieć, że musimy zacząć patrzeć na pewne rzeczy w szerszym kontekście. Walczyliśmy o taką możliwość prawie 25 lat, nasze firmy są już w miarę silne, przeszły całkiem spokojnie przez kryzys. Trzeba sobie w końcu zadać pytanie, jak teraz wpływać na to, co się w Unii Europejskiej dzieje, i by decyzje tam zapadające były dla nas korzystne. Nie mamy niestety takich priorytetów.

Rodzi się pani jakiś pomysł, jak ułożyć Unię Europejską po kryzysie? Taki jest temat przewodni tegorocznego EFNI?
Europa wielu prędkości. Myślę, że na to jest już zgoda. Nie ma możliwości, żeby wszyscy biegli w tym samym tempie. To oczywiście rodzi pewne implikacje... Niebezpieczne dla nas. Ale musimy zadać sobie pytanie, czy więcej jest ryzyk wynikających z wejścia do strefy euro czy jednak korzyści, patrząc w długim okresie. Bo za jakiś czas może się okazać, że większość podejmowanych w Unii decyzji zapadnie bez nas. Oczywiście, to się będzie dziać z zachowaniem reguł dyplomacji, będziemy zapraszani na spotkania, tylko że nasz głos nie będzie wiele ważył. Ale doskonale wiemy, że nawet jeśli siedzi się przy głównym stole, a nie w przedpokoju, to nie
zawsze jest się traktowanym jak partner, który ma coś do powiedzenia. Polska zaczęła być zupełnie inaczej traktowana, gdy się okazało, że w odróżnieniu od wielu innych krajów w kryzysie radzimy sobie całkiem nieźle. To nie jest kwestia dumy, tylko ekonomicznych i politycznych interesów. Po prostu liczą się fakty. Albo ma się silną gospodarkę i dobrze zorganizowany kraj i mówi się: uważamy, że dany problem powinien być tak rozwiązany, albo ma się tylko hasła, których i tak nikt nie słucha.

Hasło wejścia do strefy euro, by się załapać na szybszy pociąg to rekomendacja, która ma wyjść z tej edycji EFNI?
Główne hasła dotyczą Europy. Wspominałam na początku naszej rozmowy o konieczności wyjścia poza polskie podwórko. Ale przekaz dotyczący euro powinien również mocno wybrzmieć. Są dobre warunki do tego, by wynegocjować dla Polski specjalne warunki. W Unii Europejskiej są kraje zainteresowane naszym wejściem do eurolandu. Niezależnie od wszystkich ograniczeń jest taki moment, że możemy powiedzieć: OK. Ustalmy tylko, na jakich warunkach, bo na tych, które obowiązują, nie będziemy w stanie tego zrobić przez najbliższe dziesięć lat. My oczywiście mamy problem wewnętrzny w postaci politycznych uwarunkowań zmiany konstytucji, ale jeśli przez kilka lat mówiło się ludziom: dobrze, że nie jesteśmy w euro, bo dzięki temu ominął nas kryzys, to jak teraz przekonać opinię publiczną, że jednak warto. I kto ma to zrobić?

Był tu premier Donald Tusk, może posłucha...
Politycy myślą przede wszystkim o następnych wyborach. To jest krótka perspektywa. Tu tkwi problem. Jeśli z tematami, które wymagają analizy tego, co będzie za dziesięć lat, nie wyjdziemy poza kalendarz polityczny, będziemy wciąż przegrywać. Przy tak młodej demokracji, z jaką mamy do czynienia w Polsce, populistyczne hasła i łatwe prawdy zyskują poparcie. Tak jak powiedział na Europejskim Forum Nowych Idei premier Jerzy Buzek i wsparł go w tym premier Włoch Mario Monti, rząd jest czasem od tego, by przeprowadzić reformy, a później przegrać z tego powodu wybory. To wymaga od rządzących dużej odwagi. Niestety, ja jej u nich nie dostrzegam.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI