Twitter

Mniej chaosu, więcej strategii

poniedziałek, 17 stycznia 2011

17 stycznia w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł Henryki Bochniarz „Polsce potrzebne lepsze rządzenie".
Ostatnie tygodnie minionego roku raz jeszcze pokazały, że rządzenie w Polsce jest wypadkową niemożności, lepszych i gorszych praktyk, decyzji ad hoc, rzucania się od sprawy do sprawy i zaskoczenia, że zimą pada śnieg i jest zimno. Może jeszcze tego, że na ambitne plany potrzebne są ambitne pieniądze i że od samych deklaracji miłości dróg nie przybędzie.

Przykłady są liczne i spektakularne. Polskie Koleje Państwowe nie radzą sobie absolutnie ani z zaplanowaną przez siebie zmianą rozkładu jazdy, ani z zimą, a nadzorujący minister nie radzi sobie z wyciąganiem wniosków, także personalnych. Tenże sam szef resortu nagle się zorientował, że nie starczy pieniędzy na realizację wcześniej ogłoszonego planu budowy dróg. Czy wtedy się pomylił, czy dopiero teraz zaczął liczyć? Minister zdrowia ogłosiła listę leków refundowanych w ostatnim prawie dniu obowiązywania starej. To także jest jedna z tych decyzji, które są kompletnie nie do przygotowania z odpowiednim wyprzedzeniem? Kraj i obywatele powinni być wdzięczni, że raz jeszcze się udało. Od sierpnia było wiadomo o zmianie stawek podatku VAT z początkiem nowego roku, ale do teraz nie rozwiązano wszystkich wątpliwości, niejasności, a rozporządzenia ukazywały się do ostatniej chwili.

Po roku konwulsji premier podjął decyzję w sprawie OFE. Wreszcie. Tylko komu potrzebne były przepychanki ministrów, festiwal pomysłów, pięć konkurencyjnych grup roboczych? A przy okazji wylano kubły pomyj na OFE, tak jakby to one tworzyły w Polsce regulacje prawne i system emerytalny, i utrwalono w Polakach przekonanie, że to one odpowiadają za trudną sytuację finansów publicznych. Jak mamy wierzyć, że przy kolejnych kłopotach dzisiejsze gwarancje okażą się ważne?

Tak nie wolno rządzić, bo to podważa zaufanie do Państwa i tak już skrajnie niskie. To kompromituje kraj, który chce mieć wpływ i pozycję w Europie przynajmniej proporcjonalną do wielkości i który, jeśli chce nadążać za innymi, musi się szybciej od nich rozwijać!

Brakuje rządzenia strategicznego

Trudno zarzucić rządowi lenistwo. Ministrowie piszą ustawy i rozporządzenia, tworzą strategie i plany, opiniują dokumenty unijne w takim tempie, że na konsultacje partnerom społecznym dają kilka godzin lub kilka dni. Rada Ministrów obraduje – ale wszystko sprawia wrażenie chaosu, nie posuwa spraw do przodu, nie przybliża do wcześniej ustalonego celu. Na dodatek ministrowie jednego rządu mają w tej samej sprawie bardzo różne pomysły, które stają się tematem walki politycznej. Brakuje zarządzania strategicznego, a ewentualne sukcesy (Polska zieloną wyspą) to bardziej wynik działań przypadkowych i determinacji np. przedsiębiorców niż świadomej polityki.

Z tych pewnie powodów w zapomnienie idą kolejne ważne raporty i dokumenty rządu: raport o kapitale intelektualnym, raport Polska 2030, plan konsolidacji finansów publicznych z marca 2010 roku, priorytety z expose premiera Tuska, działania antykryzysowe, nie mówiąc już o kolejnych strategiach energetycznych, pakietach deregulacyjnych czy planach prywatyzacyjnych.

To, moim zdaniem, efekt złej struktury rządu i podziału kompetencji, sięgającego niejednokrotnie czasów przedwojennych. Zgodnie z nim każdy minister odpowiada za określone dziedziny życia gospodarczego i społecznego w oparciu o kryterium przedmiotowe, nie zaś podmiotowe - adresatów czy procesów gospodarczych. Suma tej indywidualnej odpowiedzialności sprawia, że zamiast synergii i współdziałania mamy kakafonię, rozbieżne koncepcje i brak ostatecznego rezultatu. Tymczasem, zwłaszcza w dziedzinie gospodarki, administracja publiczna powinna być skupiona na tworzeniu spójnych, pewnych i przejrzystych warunków dla rozwoju przedsiębiorczości.

Ten efekt, a właściwie brak efektów, wymusza niejasna struktura odpowiedzialności w samej kancelarii premiera, szczególnie po powołaniu Rady Gospodarczej i, jak w przypadku OFE powoływanie licznych zespołów roboczych. Owszem, premierowi potrzebne są głosy doradcze, ale niech te głosy same nie uprawiają polityki, niech szepcą premierowi na ucho, a nie do mediów. Dziwnie bym się czuła w skórze ministra, który spowiada się Radzie albo jest przez nią krytykowany, przepytywany, bo to dzielenie się władzą nie sprzyja dzieleniu się odpowiedzialnością.

Teraz do gry włącza się Prezydent RP. Pytanie, czy jego plany i plany jego licznych doradców są czymś odrębnym i samodzielnym, czy też uzgodnionym z rządem podziałem zadań.

Czy da się coś z tym zrobić? Oczywiście. Wiadomo, że przed wyborami żadnej nowej ofensywy legislacyjnej już nie będzie, dobrze byłoby zakończyć tę zapowiedzianą jesienią 2010 r. pod dyktando premiera urzędującego w Sejmie. Jednak ważniejsze byłoby przygotowanie zmian na czas po wyborach.

Wymagałoby to zmiany sposobu organizacji i funkcjonowania rządu, czyli zmiany ustawy o działach administracji rządowej, zmiany ustawy o Radzie Ministrów, a może nawet i Konstytucji, bo obecny system przeszkadza każdemu premierowi.

I jeden postulat ważny dla gospodarki: trzeba utworzyć ministerstwo przedsiębiorczości (coś na wzór SBA, Small Business Administration w USA, czy BSI, Department For Business, Innovation and Skills w Wielkiej Brytanii), gdyż obecne ministerstwo gospodarki zajmuje się przede wszystkim dawnymi przemysłami ciężkimi, trochę energetyką, trochę ogólną polityką gospodarczą i surowcową.

A nam potrzeba wsparcia dla firm, dla przedsiębiorców! Bez niego, gdy rezerwy proste się już wyczerpały, rozwój gospodarczy kraju jest zablokowany. Owo wsparcie w istocie ma się sprowadzać do deregulacji i patrzenia na ręce innym ministrom, których priorytety są dalekie od realnej gospodarki. W związku z tym należy sięgnąć po wzorce z innych krajów .

Dialog i prawo

Państwo nie będzie lepiej funkcjonowało bez kolejnej zasadniczej zmiany, jaką musi być nowy system stanowienia prawa. Próba podjęta przez rząd nie bardzo zdaje egzamin. Przyjmowanie przez Radę Ministrów założeń do ustaw, a potem pisanie ich przez Rządowe Centrum Legislacji nie poprawiło w żaden sposób jakości prawa, za to spowodowało, że część resortów poczuła się zwolniona z obowiązku konsultowania z partnerami społecznymi projektów ustaw. Równocześnie zmiana ta nie wzmocniła jakości ocen skutków regulacji i dalej wiele z nich jako jedyne usprawiedliwienie noweli zawiera sformułowanie o konieczności dostosowania prawa do przepisów UE. Potem w Sejmie i Senacie dochodzi radosna twórczość parlamentarzystów i tak powstaje coś, co ma niewiele wspólnego z dobrym prawem.

Potrzebne jest też przekonanie ministrów, że nie cała mądrość w każdej sprawie leży po ich stronie i ich urzędników. Jeśli minister zdrowia uznał, że kluczowe dla zdrowia Polaków jest ograniczenie budowy masztów telekomunikacyjnych w uzdrowiskach (choć polskie normy natężenia pola elektromagnetycznego są i tak 40 razy bardziej rygorystyczne niż niemieckie, a w uzdrowisku na kuracji przeciętny Polak jest raz w życiu góra przez trzy tygodnie), to mimo sprzeciwu wielu środowisk, a nawet UKE – uparł się i już. Bardzo niewielu ministrów ceni konsultacje tych, którzy o gospodarce wiedzą więcej. Konsultacje społeczne są traktowane jako zło konieczne, opóźniające proces legislacyjny i dokładające pracy urzędnikom. To kolejna przyczyna złego prawa. Czas to zmienić, a nie tylko o tym gadać! Proces stanowienia prawa powinien być otwarty, jawny i transparentny (wszystkie dokumenty związane z konkretnym procesem legislacyjnym powinny być np. na stronach KPRM). Trzeba nakazać również ministrom rzetelne opracowywanie OSR do projektów, które wskażą.

Zmiana systemu stanowienia prawa jest fundamentem odzyskania przez państwo elementarnej sprawności i zasypywania podziału na „my i oni”. Bez prawdziwego i cenionego przez administrację dialogu społecznego nie sprostamy wyzwaniom rozwojowym. Od nas, organizacji pracodawców, wymaga to wywiązywania się z przestrzegania reguł tego dialogu i zapewnienia wysokiej jakości konsultacji i ekspertyzy.

Priorytety 2011

To będzie trudny rok: gorsze możliwości rozwojowe, cięcie inwestycji publicznych, także infrastrukturalnych, walka z długiem, by nie przekroczyć progu ostrożnościowego, uchwalenie zmian w OFE i systemie emerytalnym, a wszystko w kontekście wyborów parlamentarnych, czekającej nas prezydencji, Euro 2012 i możliwych zawirowań pokryzysowych w kolejnych krajach strefy euro. Ten mix dzisiejszej niesprawności, kakofonii i wyborczego populizmu szybko może sprawić, że zapowiadany wzrost PKB o 4 proc. stanie się bardzo problematyczny, zaś odkładanie zasadniczych reform na czas po wyborach, zabójcze dla kolejnych lat. Objawione tak spektakularnie słabości polskich kolei są tylko czubkiem góry lodowej, na którą składa się wiele innych: nieefektywna a kosztowna służba zdrowia, przestarzała i zdekapitalizowana energetyka, skostniały rynek pracy, niedopasowana do potrzeb gospodarki edukacja, niewydolne sądownictwo. Na pięć miesięcy przed prezydencją i półtora roku przed mistrzostwami Euro 2012 nie mamy ciągle systemu promocji Polski i polskiej gospodarki, a mija pięć lat od rozpoczęcia prac nad projektem ustawy.

Co do planów polskiej prezydencji, mamy główny temat: partnerstwo wschodnie, reszta wyniknie zapewne z bieżącej agendy UE. Pytanie, na ile jesteśmy gotowi logistycznie, na ile mamy rozpoznane ryzyka z tym związane i opracowane warianty kryzysowe, jak ułoży się współpraca z partnerami społecznymi (PKPP Lewiatan, jako członek BUSINESSEUROPE, będzie reprezentowała biznes europejski wobec polskiej prezydencji). Patrząc na rozproszenie działań choćby związanych z programem kulturalnym prezydencji – odpowiedź nie jest optymistyczna.

Można oczywiście się pocieszać, że 2009 rok zapowiadał się źle, a udało nam się prześliznąć i nawet przez moment być zielona wyspą, że i 2010 nie za dobrze rokował, a skończył się niezłym wynikiem gospodarczym, więc i teraz się uda. No można. Gdyby przedsiębiorcy tak działali w swoich firmach – dawno by już nie było ich na rynku. Na dodatek za zaniechania, chaos i brak strategicznego zarządzania płacą z własnych kieszeni. Z rządzącymi i politykami jest inaczej – za ich nieskuteczność i wyborcze kalkulacje płacimy wszyscy. Tyle, że dziś już naprawdę nas na to nie stać.

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI