Twitter

Młodzi bez perspektyw

wtorek, 23 września 2014

Generacja obecnej młodzieży może być pierwszym po wojnie pokoleniem, które będzie miało gorsze warunki życia niż ich rodzice. Nasuwa się więc pytanie: czy z naszym rynkiem pracy jest coś nie w porządku?

W Polsce według Eurostatu bezrobocie wśród osób w wieku poniżej 25 lat wynosi ponad 23 proc. Ale tylko jedna na cztery osoby w tym wieku pracuje, większość jeszcze się kształci. Aktywność zawodowa wśród młodych osób sięga ledwie 33 proc. Do tego część zatrudnionych młodych osób pracuje poniżej swoich kompetencji. Obserwujemy zjawisko tzw. bamboccioni, czyli dorosłych, którzy z braku możliwości uniezależnienia finansowego mieszkają z rodzicami. Statystyki pokazują, że dotyczy to 40 proc. Polaków w wieku od 25 do 34 lat.

Generacja obecnej młodzieży może być pierwszym po wojnie pokoleniem, które będzie miało gorsze warunki życia niż ich rodzice. Czy to oznacza, że z naszym rynkiem pracy jest coś nie w porządku?

Nie do końca, w całej Europie stopa bezrobocia wśród młodzieży jest bowiem średnio dwukrotnie wyższa od tej pokazującej sytuację ogółu. W Grecji i Hiszpanii pracy nie mają setki tysięcy młodych. Na naszym podwórku jest lepiej niż na południu, ale gorzej niż w Niemczech czy Austrii. Bezrobocie młodych jest problemem, który dotyka cały kontynent, nie tylko nasz kraj, i wynika z kilku powodów.

Pierwszy to trwające od wielu lat przenoszenie produkcji europejskich firm do krajów o niższych kosztach pracy spowodowane nieprzyjaznymi przepisami i wysokimi kosztami pracy w większości krajów Unii. Drugim jest niski poziom i niedostosowanie edukacji do potrzeb rynku pracy. Ale w miejsca pracy młodych najbardziej uderzyła recesja po światowym kryzysie z 2008 roku. Widać to szczególnie w Polsce. Dualizm rynku pracy, czyli nadmierny poziom ochrony pracowników z większym stażem w stosunku do tych rozpoczynających pracę, spowodował, że w czasie recesji pracodawcy byli zmuszeni do utrzymywania zatrudnienia tych lepiej chronionych i w pierwszej kolejności zwalniali lub nie zatrudniali młodych. Czkawką odbiły się nam zbyt sztywne przepisy kodeksu pracy.

Rozmawiam z młodymi i słyszę głosy rozczarowania. Pokolenie polskich dwudziestoparolatków dorastało w nieprawdopodobnym czasie przemian. Transformacyjny sukces rozbudził aspiracje życiowe, które w wyniku zderzenia z realiami nie mają szans na pełną realizację.

Frustracja młodych jest też wynikiem działań polityków. Po wyborach w 2007 roku lansowano ideę skoku cywilizacyjnego, której motorem mieli być młodzi. Roztoczono przed nimi wielkie wizje, które szybko zderzyły się z rzeczywistością spowolnienia gospodarczego i politycznych kłótni, które rozgorzały po katastrofie smoleńskiej. Tymczasem młodzi oczekują, że państwo odpowie na ich problemy. Nie jest to kwestia roszczeniowej postawy, o którą tak często i - moim zdaniem niesprawiedliwe - oskarża się pokolenie Y. Rosnące oczekiwania wobec państwa i jego wsparcia są charakterystyczne dla całego społeczeństwa w obecnych czasach.

Lista winnych

Otwiera ją worek obciążeń regulacyjnych i fiskalnych, który stał się za ciężki do udźwignięcia dla europejskiego przemysłu. Europa wytwarza 20 proc. światowego PKB, jednocześnie pochłaniając 50 proc. wydatków socjalnych w skali globu. Do ich sfinansowania koszty pracy i podatki musiały być w Europie podnoszone, co doprowadziło do nierównowagi. Producenci, a z nimi miejsca pracy, uciekli na Daleki Wschód, bo tam było taniej i bez przeregulowania. Zbyt sztywne prawo pracy w wielu krajach, m.in. Hiszpanii, spowodowało, że koszty dostosowania zatrudnienia do sytuacji rynkowej stały się horrendalnie wysokie.

Kolejny winny to system edukacji. Raport o konkurencyjności gospodarki autorstwa zespołu prof. Jerzego Hausnera wskazuje, że wciąż w niewielkim stopniu kształci kadry dla gospodarki opartej na wiedzy i jest mało otwarty na świat. Zarówno przemysł, jak i inne branże potrzebują wykwalifikowanych pracowników, których brakuje mimo wysokiego bezrobocia. Z edukacji zadowolonych jest tylko 38 proc. młodych i jedynie 35 proc. pracodawców. Młodym brakuje kompetencji, których oczekuje biznes. Potwierdzają to badania Konfederacji Lewiatan. Zapytaliśmy pracodawców, czego brakuje absolwentom po zakończeniu edukacji na studiach. Ponad połowa wskazała na wiedzę zawodową, 36 proc. na samodzielność, 45 proc. na odpowiedzialność, ponad 37 proc. na kreatywność i inicjatywę, a co czwarty na umiejętność pracy w zespole.

W ciągu tych dwóch dekad liczba Polaków z dyplomami wyższych uczelni zwiększyła się czterokrotnie. Mieliśmy edukacyjny boom, ale zabrakło wizji mądrego wykorzystania potencjału młodzieży. Trzeba jednak obalić mit o tym, że wykształcenie wyższe nic dziś nie daje. Mimo niedociągnięć systemu edukacji jest ono nadal najbardziej niezawodną rękojmią sukcesu. Bezrobocie wśród osób z wykształceniem wyższym w Polsce wynosi zaledwie 5,4 proc. To najmniej ze wszystkich grup, bowiem wśród młodych w wieku 25-34 lat sięga 11,6 proc. Poza tym wykształcenie zwiększa prawdopodobieństwo wyższych zarobków. Z Diagnozy Społecznej prof. Janusza Czapińskiego wynika, że absolwenci studiów magisterskich zarabiają średnio o 42 proc. więcej niż osoby kończące edukację na szkole średniej. Tyle że nierzadko pracują poniżej swoich kompetencji lub niezgodnie z wykształceniem.

Lekcje do odrobienia

Punktem wyjścia do myślenia o reformie systemu edukacji powinna być teza, że jakość, nie ilość się liczy.

Po pierwsze, trzeba wprowadzić systematyczny monitoring losów absolwentów szkół, jakości systemu edukacji oraz prognoz podaży i popytu na pracę. Finansowanie szkół i uczelni powinno być uzależnione od wyników monitorowania. Podobnie jak ocena pracy nauczycieli.

Po drugie, państwo powinno postawić na poszerzenie wymiaru nauczania praktycznego w szkolnictwie zawodowym, średnim i wyższym oraz sfinansować zaangażowanie przedstawicieli biznesu w tworzenie programów i ich realizację w szkołach. Dlatego tak ważne jest upowszechnienie nauki w systemie dwutorowym. W krajach takich jak Niemcy czy Dania, gdzie stopa bezrobocia wśród młodych jest najniższa w Europie, młodzi ludzie odbywają obowiązkowo liczne staże w proporcji mniej więcej połowa czasu na teorię, połowa na praktykę. Konfederacja Lewiatan współpracuje z Polskim Stowarzyszeniem Zarządzania Kadrami w zakresie promocji Polskich Ram Jakości Staży i Praktyk, by przedsiębiorcy zapewniali młodym solidne przygotowanie do wejścia w świat pracy, a nie naukę parzenia kawy.

Po trzecie, trzeba przekonywać młodych, że sukces na rynku pracy dziś i w przyszłości wymaga myślenia o wykształceniu jako umiejętności uczenia się przez całe życie. W Polsce pomimo wysokich aspiracji dotyczących wykształcenia w systemie formalnym niewiele osób kontynuuje naukę przez udział w kursach, szkoleniach. Wskaźnik udziału w uczeniu się przez całe życie wynosi wśród Polaków w wieku 25-34 lat niespełna 10 proc., a np. w Danii - 44 proc.

I wreszcie po czwarte, musimy mieć odwagę mówić prawdę i tłumaczyć realia współczesnego rynku pracy. Nie wrócimy już do czasów jednej pracy przez całe życie. Elastyczność jest i będzie regułą funkcjonowania firm i pracowników. Nie można mamić młodych, że powinni mieć wyłącznie umowy na czas nieokreślony, a wszystkie inne są "śmieciowe". To populistyczna retoryka! Rozmawiajmy o realnych liczbach - na 15,7 mln pracujących w Polsce 3,36 mln stanowią umowy o pracę na czas określony oraz umowy cywilnoprawne. W czasach niepewności i niestałości zamówień elastyczność w zatrudnianiu jest potrzebna przedsiębiorcom, inaczej nie poradzą sobie na rynku w czasie dekoniunktury.

Oczywiście elastyczności nie możemy wymagać tylko od młodych. Skoro 40 proc. z nich nie ma dziś stałego lokum, to na bardziej elastyczne powinno się także zmienić podejście banków do ich zdolności kredytowej oraz państwa - do wsparcia ich w tym zakresie poprzez system gwarancji kredytowych. Jednocześnie nie można wmawiać młodym, że kredyt na kilkadziesiąt lat to najlepsza opcja.

Nie wydawać, inwestować

Wsparcie młodego pokolenia na rynku pracy wymaga nie tylko dobrych pomysłów, ale też inwestycji i rozsądnej polityki społecznej. Trzeba wreszcie mieć odwagę podjęcia niepopularnych decyzji i przesunięcia środków z obszarów, gdzie są wydawane nieefektywnie.

Mamy największą liczbę młodych emerytów i rencistów w Europie. Na emerytury i renty w 2013 roku wydaliśmy 190 mld zł, a ze składek obecnie pracujących wpłynęło 110 mld zł. Dlatego rząd powinien dokonać reformy ubezpieczeń społecznych, która zdejmie nadmierną presję z młodych pracowników przeznaczających coraz większą część swojego dochodu m.in. na bieżące świadczenia emerytalne i rentowe.

Czas zakończyć politykę oszczędzania na rzecz mądrego inwestowania w młode pokolenie i ułatwienia znalezienia godnego miejsca na rynku pracy. Korzyści z uniknięcia kosztów gospodarczych teraz i w przyszłości zdecydowanie przewyższają koszty wsparcia młodzieży. W budżecie unijnym 2014-20 zapewniono 6 mld euro na program "Gwarancja dla młodych". Polska otrzyma z niego 1 mld euro, które mają wspomóc krajowe wydatki na rzecz zatrudnienia młodzieży. Tyle że to nie państwo tworzy miejsca pracy. Jego rolą jest tworzenie przyjaznych warunków, które zachęcą inwestorów do kreowania nowych etatów. Czarna Lista Barier dla przedsiębiorczości publikowana co roku przez Konfederację Lewiatan pokazuje, ile jeszcze zostało do zrobienia. To zadanie dla rządu, związków zawodowych i nas, pracodawców, by w drodze dialogu forsować niezbędne reformy. Przestańmy lamentować nad sytuacją młodzieży, zacznijmy robić coś razem, by ułatwić im start. To nasz obowiązek wobec młodego pokolenia.

dr Henryka Bochniarz jest prezydentem Konfederacji Lewiatan, wiceprzewodniczącą Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych

Konfederacja LewiatanStowarzyszenie Kongres KobietEFNI